Resort infrastruktury postanowił uregulować nie dostrzegane dotąd przez prawo tzw. Urządzenia Transportu Osobistego (UTO), chodziło m.in. o względy bezpieczeństwa. To efekt niezwykłej popularności elektrycznych hulajnóg i różnego rodzaju niewielkich pojazdów zasilanych w ten sposób – monocykli, deskorolek i hoverboardów. Eksperci alarmują jednak, że opublikowany w minionym tygodniu projekt ustawy Prawo o ruchu drogowym zamiast tworzyć ramy do rozwoju tego alternatywnego dla aut czy rowerów środka transportu, stanie się hamulcem dla całej dynamicznie rosnącej branży UTO.
Brak wizji przyszłości
W opublikowanym w środę projekcie wprowadzono zapisy o dopuszczalnych wymiarach i wadze tych urządzeń. Wskazują one, że UTO ma mieć maksymalnie 90 cm szerokości, 125 cm długości i masę do 20 kg. A to – jak przekonują eksperci – zablokuje wprowadzanie na rynek nowych maszyn. Chodzi m.in. o dłuższe elektryczne tandemy (jak ustaliliśmy taki jeździk w planach wdrożeniowych miał jeden z operatorów sieci wynajmu hulajnóg w Polsce), a także szersze różnego rodzaju trójkołowce czy cięższe, ale bardziej stabilne i bezpieczniejsze pojazdy, w tym m.in. popularne Segwaye.
Zgodnie z planowanymi regulacjami te ostatnie pojazdy, chętnie wykorzystywane m.in. przez ochroniarzy w centrach handlowych, nadal będą mogły być używane w takich placówkach, czyli poza drogami publicznymi. Ale nie dotyczy to już coraz popularniejszych w polskich miastach wypożyczalni Segwayów dla turystów. – Obecnie przygotowywane przepisy, regulujące m.in. hulajnogi elektryczne, powinny przede wszystkim skupiać się na długoterminowej wizji rozwoju rynku tzw. mikromobilności. Jeszcze rok temu nikt z nas sobie nie wyobrażał mężczyzny ubranego w garnitur, przemierzającego ulice na e-hulajnodze, a dziś to nie zaskakujący nikogo widok – mówi Jakub Michałowski, public policy manager w polskim oddziale firmy Bird.
CZYTAJ TAKŻE: Hulajnogi i auta będą jak Netflix. W abonamencie