Kupujących uderzy po kieszeni ekologia. Wzrost cen będzie wynikiem wprowadzenia nowych, bardzo wyśrubowanych limitów emisji dwutlenku węgla. Z początkiem stycznia 2020 r. 95 proc. samochodów sprzedawanych na rynkach Unii Europejskiej musi spełniać limit maksymalnej emisji wynoszący 95 g CO2 na przejechany kilometr. W 2021 r. będzie on dotyczył już wszystkich nowo rejestrowanych aut. Tymczasem w 2018 r. średni poziom emisji wszystkich nowych aut sprzedanych w UE wynosił 120,5 g/km i rósł drugi rok z rzędu z powodu malejącego udziału diesli (emitują mniej CO2 niż porównywalne auta benzynowe) i rosnącej sprzedaży SUV-ów.
Według przedstawicieli branży zredukowanie średniej emisji do nowego poziomu okaże się dla koncernów samochodowych wyjątkowym wyzwaniem. – Wielu będzie miało duży problem z dojściem do nowych wymogów – uważa Paweł Gos, prezes firmy Exact Systems zajmującej się kontrolą jakości komponentów motoryzacyjnych. – To zmienia sytuację na rynku. Kolejne lata będą dla producentów bardzo trudne – twierdzi Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
15 tys. zł kary na auto
W dodatku limit 95 g CO2/km jest średnią dla branży uwzględniającą wagę samochodu sprzedawanego w Europie, uśrednioną obecnie na poziomie niespełna 1380 kg. To sprawia, że mniejsze i lżejsze samochody będą musiały emitować jeszcze mniej, niż wynosi nowa norma, natomiast cięższe będą mogły emitować więcej, przy czym każdy producent będzie miał indywidualnie wyznaczony cel. Jeśli go nie osiągnie, będzie płacić karę w wysokości 95 euro za każdy gram CO2 ponad limit od każdego sprzedanego samochodu. To nawet kilka tysięcy euro przypadających na każde auto. Przykładowo 25 g CO2 dzielące obecną średnią emisję od wymaganego limitu pomnożone przez 95 euro plus podatki może dawać ok. 15 tys. zł potencjalnej kary.
Nowy silnik Skyactiv-X debiutujący w nowej Maździe 3 i CX-30 (na zdjęciu) ma emitować 96 g C02 na 1 km, więc praktycznie zmieści się w nowych normach UE / fot. moto.rp.pl/Maciej Gis