Nie będzie łatwo o dopłatę do elektryka

Na dopłaty do zakupu samochodów elektrycznych mogą liczyć samorządy i firmy, w tym również dilerzy. Kupujący auta objęte ulgami zostaną zobowiązani do ich użytkowania przez dwa lata.

Publikacja: 17.02.2019 19:11

Nie będzie łatwo o dopłatę do elektryka

Foto: fot. Martin Śliwa

Po licznych i mało konkretnych deklaracjach rządu dotyczących rozwijania elektromobilnosci w Polsce zaprezentowany w ubiegłym tygodniu przez Ministerstwo Energii projekt po raz pierwszy zawiera wysokość wsparcia, na jakie będą mogli liczyć kupujący pojazdy elektryczne. Dopłaty mają być finansowane z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (FNT). Projekt został właśnie skierowany do konsultacji społecznych.

""

Foto: moto.rp.pl

W przypadku samochodów elektrycznych wysokość dopłaty będzie mogła sięgnąć 30 proc. kosztów kwalifikujących się do objęcia wsparciem, jednak nie przekroczy kwoty 36 tys. zł na jedno auto. Jeśli samochód miałby służyć do wykonywania usług komunalnych, wsparcie wzrośnie do 150 tys. zł. Dla aut zasilanych sprężonym gazem ziemnym (CNG) oraz wodorowych maksymalna dopłata wyniesie 75 tys. zł.

Dopłaty dla dilerów

Zgodnie z ustawą o biokomponentach i biopaliwach ciekłych wsparcie będzie kierowane do jednostek samorządu terytorialnego oraz przedsiębiorców. Ale tańsze auta na prąd kupią także osoby fizyczne, bo dotacje otrzymają dilerzy. – Jedną z grup podmiotów, jakie uzyskają wsparcie, będą przedsiębiorcy prowadzący działalność w zakresie handlu samochodami, którzy będą oferowali nowe samochody elektryczne objęte wsparciem w ramach FNT – zapowiada Ministerstwo Energii. Aby sprzedający nie zarabiali dodatkowo na przyznawanych im dotacjach, będą zobowiązani do sprzedaży aut po cenie stanowiącej różnicę pomiędzy ceną rynkową a kwotą wsparcia otrzymaną na pojazd. Z kolei kupujący będą zobowiązywać się do użytkowania samochodu przez dwa lata od dnia zakupu.

""

Renault Zoe, jeden z najpopularniejszych elektryków w Europie / fot. Renault

Foto: moto.rp.pl

Według Europejskiego Obserwatorium Rynku Paliw Alternatywnych (EAFO) już w blisko połowie krajów UE zakup samochodu elektrycznego jest wspierany przez państwo. Do tego dochodzą jeszcze inne bonusy. Np. w Niemczech pojazdy elektryczne są zwolnione z rocznego podatku drogowego przez 10 lat od daty pierwszej rejestracji, w Wielkiej Brytanii są zwolnione z akcyzy, we Francji jest dodatkowy bonus do 2 tys. euro w przypadku wymiany starego, konwencjonalnego pojazdu na elektryczny.

""

Leaf – elektryczny sukces Nissana / fot. Nissan

Foto: moto.rp.pl

Tymczasem z danych EAFO wynika, że Polska jest obecnie jedynym unijnym krajem, gdzie nie ma żadnych benefitów dla tego typu pojazdów (nie licząc mało istotnych dla zakupu, jak wjazd do zamkniętych stref w niektórych miastach). W tej sytuacji perspektywa dopłat w wysokości 36 tys. zł może wydawać się obiecująca. Sama kwota w porównaniu z innymi krajami jest wysoka. W Niemczech dopłata do auta bateryjnego wynosi 4 tys. euro, we Francji 6 tys. euro, w Wielkiej Brytanii sięga 3,5 tys. funtów. Więcej oferuje Rumunia: równowartość 9,5 tys. euro plus ok. 1,4 tys. euro za zamianę starego samochodu konwencjonalnego w wieku powyżej ośmiu lat na elektryczny.

Zbyt skomplikowane

Przedstawiciele branży motoryzacyjnej obawiają się jednak, że mechanizm przyznawania dopłat może okazać się mało funkcjonalny. – Kluczowe jest, jak szybko zapisy rozporządzenia przełożą się na praktykę. Tymczasem ten system jest bardzo mało transparentny i bardzo skomplikowany – uważa Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA). Samo rozporządzenie, które po przejściu ścieżki legislacyjnej musi być jeszcze zaakceptowane na poziomie unijnym, nie wystarczy, by diler zgłosił się po dopłatę. – Będzie dopiero podstawą, by FNT rozpisał konkurs, do którego diler będzie mógł przystąpić, starając się o dofinansowanie. Ponieważ nie ma ani regulaminu konkursu, ani terminu jego ogłoszenia obawiamy się, czy przygotowanie i uruchomienie programu dopłat nie potrwa zbyt długo – dodaje Mazur.

CZYTAJ TAKŻE: Elektromobilność: Polska coraz bardziej pod prąd

Rozporządzenie Ministerstwa Energii przewiduje także dopłaty do rozbudowy infrastruktury, ale i tu może pojawić się problem. Zakładane w projekcie wsparcie budowy stacji ładowania normalnej mocy może maksymalnie sięgać 25,5 tys. zł, a stacji dużej mocy – 150 tys. zł. Do tego przewidziane jest wsparcie do stacji tankowania CNG – 750 tys. zł, stacji tankowania LNG – 1,2 mln zł, a wodoru – nawet do 3 mln zł. Zdaniem PSPA poziom pomocy jest na tyle wysoki, że firmy zamierzające stawiać ładowarki mogą teraz wstrzymać inwestycje i czekać na nowe przepisy, by skorzystać z dopłat. Więc jeśli wejście ulg w życie będzie się przewlekać, rozbudowa infrastruktury może zostać na jakiś czas wyhamowana.

Brakuje ładowarek

A ta na razie jest bardzo słaba, w dodatku ogranicza się do wybranych miejsc w dużych miastach. Orlen i Lotos dopiero uruchamiają instalowanie ładowarek na swoich stacjach paliw przy tranzytowych trasach, a Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad rozpisała przetarg na ładowarki przy autostradzie A4 Wrocław – Katowice oraz na drodze ekspresowej S8 Wrocław – Łodź. To za mało, by zacząć rozbudzać popyt na elektryki. – Aby zachęcić klientów indywidualnych ważne jest, by ładowarki pojawiły się również na dużych osiedlach – stwierdza Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.

""

Smart Fortwo Electric Drive – najtańszy pełnoprawny (no, powiedzmy) samochód elektryczny na rynku, kosztuje 94,5 tys. zł / fot. Mercedes

Foto: moto.rp.pl

W 2018 r. zarejestrowano w Polsce zaledwie 620 aut bateryjnych. Jak podała organizacja europejskich producentów aut ACEA, w ub.r. mieliśmy jeden z najniższych (42,5 proc.) wzrostów sprzedaży takich samochodów w Europie (średnia dla UE to 53,2 proc.). W elektromobilności wyprzedzają nas m.in. Czesi, którzy kupili w ub.r. 703 samochody bateryjne, przy wzroście rok do roku większym od naszego blisko dwukrotnie.

CZYTAJ TAKŻE: Nikt nie zainwestuje w elektromobilność tyle, co Volkswagen

Jak dotąd rząd nie zweryfikował swoich planów, według których w 2025 r. po polskich drogach miałoby jeździć milion samochodów zasilanych prądem. [G]

Po licznych i mało konkretnych deklaracjach rządu dotyczących rozwijania elektromobilnosci w Polsce zaprezentowany w ubiegłym tygodniu przez Ministerstwo Energii projekt po raz pierwszy zawiera wysokość wsparcia, na jakie będą mogli liczyć kupujący pojazdy elektryczne. Dopłaty mają być finansowane z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (FNT). Projekt został właśnie skierowany do konsultacji społecznych.

W przypadku samochodów elektrycznych wysokość dopłaty będzie mogła sięgnąć 30 proc. kosztów kwalifikujących się do objęcia wsparciem, jednak nie przekroczy kwoty 36 tys. zł na jedno auto. Jeśli samochód miałby służyć do wykonywania usług komunalnych, wsparcie wzrośnie do 150 tys. zł. Dla aut zasilanych sprężonym gazem ziemnym (CNG) oraz wodorowych maksymalna dopłata wyniesie 75 tys. zł.

Pozostało 87% artykułu
Tu i Teraz
Bytom z odcinkowym pomiarem prędkości. Utrudnienia na obwodnicy Aglomeracji Śląskiej
Tu i Teraz
Restart Jaguara z nowym logotypem. Nie każdemu się spodoba
Tu i Teraz
Elon Musk rośnie w siłę. Większy stan konta i polityczna kariera
Tu i Teraz
Niemiecka marka motoryzacyjna przenosi produkcję do Tajlandii
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Tu i Teraz
Na stacjach jest już nowe paliwo. Sprawdź czy tankujesz je do zbiornika