Jak podała w czwartek organizacja europejskich producentów aut ACEA, po trzech kwartałach 2018 r. mamy jeden ze słabszych w Europie wzrostów rejestracji pojazdów bateryjnych. Jeśli od stycznia do końca września w Polsce zdołano sprzedać 411 takich aut, to w Czechach 469, a na Węgrzech 867. Wyprzedziła nas nawet Rumunia z 468 rejestracjami, które w ujęciu rocznym poszybowały w górę o 383 proc.
Popyt nie imponuje
Od dużych europejskich rynków motoryzacyjnych dzieli nas prawdziwa przepaść: w Niemczech zarejestrowano w 3 kwartałach 24,7 tys. aut na prąd, we Francji 20,3 tys., w Holandii 15,3 tys. Rekordzistą pozostaje Norwegia, gdzie liczba rejestracji aut bateryjnych sięgnęła 31,4 tys. W sumie od początku roku do końca września w całej UE zarejestrowano przeszło 98 tys. aut czysto elektrycznych aut w porównaniu z nieco ponad 70 tys. w tym samym czasie rok wcześniej. Ale nie są to wciąż ilości oszałamiające.
AdobeStock
Afera z fałszowaniem pomiarów emisji spalin cały czas odbija się na strukturze europejskiego rynku aut. W trzecim kwartale prawie 58 proc. zarejestrowanych w UE nowych samochodów miało silniki benzynowe. Nieco ponad jedną trzecią stanowiły diesle, natomiast 7,8 proc. udziału miały napędy alternatywne: elektryczne, hybrydowe lub gazowe. Popyt na auta zasilane benzyną stale rośnie przede wszystkim kosztem diesli: w okresie lipiec–wrzesień sprzedaż tych pierwszych zwiększyła się o 15,2 proc. w ujęciu rok do roku, podczas gdy popyt na samochody z silnikiem wysokoprężnym stopniał o 18,2 proc. W tym zestawieniu Polska także się wyróżnia: w trzecim kwartale byliśmy jednym z zaledwie czterech krajów, gdzie sprzedaż diesli wzrosła – w przypadku Polski o 4,3 proc. Pozostałe kraje to Bułgaria, Dania i Rumunia.
W Polsce najszybciej rozwija się bezemisyjna komunikacja publiczna / fot. Solaris