Infrastruktura drogowa z roku na rok jest coraz lepsza. W maju tego roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) poinformowała, że w użytku jest 1694 km autostrad (z docelowych 2100 km) oraz 2460 km dróg ekspresowych (plan to 5880 km). Jest to znaczący postęp, dzięki któremu po kraju możemy poruszać się sprawniej i w większym komforcie. Niestety w ślad za tym pojawiły się typowe dla Polaków nawyki, czyli notoryczne przekraczanie prędkości. Problem stał się na tyle zauważalny, że GDDKiA postanowiło się temu bliżej przyjrzeć.
CZYTAJ TAKŻE: Zmiana ograniczenia prędkości nie przyniosła oczekiwanych rezultatów
Ostatnio informowaliśmy, że na budowanej autostradzie A1 nadmierna prędkość, wymusiła na zarządcy konkretne działania. Pokłosiem sprawy było m.in. osiągnięcie przez jednego z kierujących 189 km/h na ograniczeniu do 70 km/h (zdarzenie miało miejsce między Tuszynem a Piotrkowem Trybunalskim). To właśnie przez to na A1 są wzmożone kontrole grupy SPEED oraz Inspekcji Transportu Drogowego, a jak to nie pomoże to zostanie zainstalowany odcinkowy pomiar prędkości.
Teraz Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad podała, że liczba kierowców znacząco przekraczających dozwoloną prędkość lawinowo rośnie. Przykład może stanowić 160-kilometrowy odcinek koncesyjnej autostrady A1 (Rusocin – Nowa Wieś), gdzie w 2018 roku aż 168 pojazdów osiągnęło maksymalną zarejestrowaną tam średnią prędkość 248 km/h. Oznacza to, że momentami prędkość jazdy oscylowała w granicach 300 km/h. Z kolei na odcinku drogi ekspresowej S3, ponad 70 proc. aut przekracza dozwoloną prędkość, a 15 proc. z nich jechało szybciej niż 147 km/h. Dane udostępnione przez GDDKiA mogą być dla wielu zaskoczeniem. W końcu na autostradach nie ma fotoradarów czy odcinkowych pomiarów prędkości. Więc skąd takie dane?