Do tej pory przynajmniej kilkanaście firm informowało Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) o problemach z frekwencją pracowników i możliwych skutkach w postaci niedotrzymania terminów kontraktowych. – Monitorujemy sytuację na placach budów. Po zimie ruszyły wszystkie inwestycje, jedynie na kilku zadaniach widać ograniczone zaangażowanie kadrowe, ale nie wpływa to obecnie na postęp prac – poinformował Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA. Ocena wpływu epidemii koronawirusa na poziom zaangażowania wykonawców i postęp robót ma być możliwa dopiero za jakieś dwa tygodnie. – Największy problem pojawi się wtedy, gdy pracownicy zaczną masowo chorować lub znajdą się w kwarantannie. I to zarówno w firmach budujących drogi, jak i w tych zajmujących się ich bieżącym utrzymaniem – powiedziała „Rzeczpospolitej” Barbara Dzieciuchowicz, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa (OIGD). Oznacza to problemy np. z naprawami, sprzątaniem itd. Są obawy o funkcjonowanie przedsiębiorstw w razie choroby osób z kadry zarządzającej. – Część przedsiębiorstw już teraz wyznacza osoby do ewentualnego zastępstwa. Przebieg wydarzeń jest jednak tak dynamiczny i nieprzewidywalny, że trudno przewidzieć, co będzie następnego dnia – dodaje Dzieciuchowicz. Ocenia się, że największe firmy w Polsce, nie mając obrotu na budowach, są w stanie przetrwać trzy miesiące. Jednak duża część wytrzyma nie dłużej niż miesiąc. Przy narastającej skali epidemii i braku efektywnej pomocy państwa zacznie się fala upadłości.
We wtorek w zarządach przedsiębiorstw budowlanych pojawił się kolejny problem: obawy o potencjalne skutki ograniczeń w poruszaniu się, jakie właśnie ogłosił rząd. Choć obowiązki związane z pracą są z zakazów wyłączone, część pracowników w związku z rozkręcającą się spiralą strachu i rosnącymi obawami o zakażenie może iść na zwolnienia lekarskie. Na razie jednak trudno prognozować potencjalną skalę takich działań. Problemem staje się malejąca liczba zatrudnianych na budowach cudzoziemców: z powodu zamknięcia granic dostępność pracowników ze Wschodu zmalała o jedną piątą. Rosnące kłopoty z pracownikami to jednak nie wszystko. W inwestycjach infrastrukturalnych zaczyna się pojawiać kłopot z dostępnością materiałów budowlanych i ich transportem. O ile teraz na głównych kontraktach infrastrukturalnych są jeszcze zapasy zrobione zimą, o tyle jeśli za kilka tygodni firmy budowlane nie będą miały pełnego dostępu do kopalni kruszyw, cementowni czy producentów stali, prace budowlane zaczną hamować.
CZYTAJ TAKŻE: Rusza sezon na budowach dróg. Może mieć dramatyczny przebieg
– Otrzymujemy sygnały, że wiele przedsiębiorstw dostarczających surowce może ograniczać, już ogranicza lub wstrzymuje produkcję. Będzie to miało poważny wpływ na możliwość terminowego wykonywania kontraktów, również po ustaniu epidemii – ostrzegają PZPB i OIGD. Z powodu zamknięcia granic ustało natomiast przynajmniej jedno zagrożenie. Jeszcze przed zamknięciem granic bardzo duże obawy budzili przedstawiciele firm włoskich, realizujących w Polsce kontrakty drogowe. Astaldi buduje warszawskie metro i tunel na S7 do Zakopanego, jeden z odcinków szybkich dróg buduje także Salini. Zarówno kontrahenci, jak i pracownicy administracji nie byli pewni, czy zatrudnieni tam Włosi stale przebywają w Polsce, czy też przypadkiem nie wyjeżdżają na weekend do ogarniętych koronawirusem Włoch. A z powodu relacji służbowych trzeba było się z nimi spotykać.