Traficar wycofał właśnie z Warszawy flotę 40 pojazdów chińskiej marki Zhidou. Niewielkich rozmiarów dwuosobowe samochody, których bryła przypominała pojazd z kreskówki, można było wypożyczać od czerwca. Pierwszy park mikroaut na minuty testowany był na początku br. w Krakowie, ale później przeniesiono go do stolicy. Miał zapoczątkować rewolucję w mobilności i skłonić kierowców prywatnych samochodów do przesiadania się do małych elektryków w car-sharingu. Plan nie wypalił.
Lek na brak miejsc
Nie oznacza to jednak, że kategoria mikroaut, która pojawia się w car-sharingu w kolejnych największych europejskich aglomeracjach, w Polsce nie zdała egzaminu. Powód wycofania niewielkiego modelu D2S jest bardziej prozaiczny. – Zhidou, producent tych pojazdów, zrezygnował z ich sprzedaży w Europie – tłumaczy nam Magdalena Hibner, dyrektor marketingu w firmie Traficar.
Przekonuje, że zarówno operator floty, jak i sami użytkownicy bardzo dobrze oceniali testowane samochody pod względem funkcjonalności. – Takie mikroauto zajmuje niewiele przestrzeni, więc jest odpowiedzią na brak miejsc parkingowych. Na pojedynczym stanowisku mogły parkować dwa samochody – kontynuuje Hibner. I podkreśla, że fakt, iż w pojeździe mogły jechać tylko dwie osoby, nie był wcale wadą. – W przypadku współdzielonych aut, które jeżdżą na terenie miast, z reguły korzystają z nich jedna, dwie osoby – wyjaśnia nasza rozmówczyni. Traficar zamierzał zakupić kolejną partię pojazdów, ale już nowszego modelu – D3. Decyzja Zhidou pokrzyżowała jednak szyki. W efekcie na polskich ulicach nie ma już mikroaut na minuty. Nie oznacza to jednak, że nie pojawią się w przyszłym roku. – Prowadzimy badania dostępności innych samochodów tego typu – zaznacza Magdalena Hibner.