Lee Iacocca: Wymyślił Forda Mustanga i minivana

Do historii Lee Iacocca przejdzie jako jedna z najsilniejszych osobowości światowej motoryzacji. Showman, biznesmen, wizjoner – jak na syna biednych, włoskich imigrantów zrobił niesłychaną karierę.

Publikacja: 03.07.2019 18:50

Lee Iacocca: Wymyślił Forda Mustanga i minivana

Foto: fot. PAUL HAWTHORNE / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / AFP

Miał 94 lata i zaawansowaną chorobę Parkinsona. Zmarł w swoim domu w Kalifornii – poinformowała o tym jego córka Lia Iacocca Assad, potem specjalny komunikat wydał Fiat Chrysler Automobiles.

""

Lee Iacocca na prezentacji Mercedesa Maybacha 57S w Beverly Hills w październiku 2005 r. / fot. Matthew Simmons / various sources / AFP

moto.rp.pl

To on rozpoczął erę wielkich showmanów – szefów firm samochodowych. Miał niebywałą charyzmę, chyba silniejszą niż zmarły rok temu prezes Fiata Chryslera Sergio Marchionne czy przebywający wciąż w tokijskim areszcie były szef Renault Nissan Alliance Carlos Ghosn. Bo Iacocca dla swoich firm był w stanie zrobić więcej niż inni. Nie tylko był w stanie wymyślić nowe produkty i wypracować zyski, ale i chętnie występował np. w reklamach samochodów produkowanych przez swoje firmy. Najsłynniejsza promuje Forda Mustanga z piosenką Franka Sinatry „Fly me to the moon”. Miał nawet ambicje kandydowania w wyborach na prezydenta USA, ale ostatecznie nigdy się na to nie zdecydował. Jego autobiografia, którą napisał po odejściu z Chryslera, była najlepiej sprzedającą się książką w USA w latach 1984-1985. A miał o czym pisać.

CZYTAJ TAKŻE: Lee Iacocca, „ojciec Forda Mustanga”, nie żyje

Jak na pierwsze emigracyjne pokolenie rodziny Iacocków zrobił wielką karierę. Skończył Lehigh University w Pensylwanii, na którym zdobył tytuł inżyniera specjalisty od organizacji produkcji, później dołożył do tego magisterkę z psychologii na Princeton. W 1946 r. zaczął pracować w Fordzie, najpierw jako inżynier, ale szybko odkrył, że wykształcenie nie zawsze pokrywa się z pasją. Odnalazł się marketingu i zaczął robić błyskawiczną karierę. Miał 36 lat, kiedy został dyrektorem generalnym Ford Motors Company. 10 lat później był już prezesem Forda.

""

Lee Iacocca z sekretarzem stanu Colinem Powellem (2005 r.)/ fot. (Photo by DON EMMERT / AFP

moto.rp.pl

Stworzył wówczas grupę podobnie myślących ludzi, którą nazwał Fairlane Committee od pomieszczenia, w którym się spotykali. To tam powstał pomysł zbudowania auta, które miałoby sportowe zacięcie i byłoby kupowane przez młodych ludzi. Samochodu, którym można pojechać w piątek do klubu nocnego, w sobotę poza miasto, a w niedzielę do kościoła. Tak powstał Mustang, który miał swoją premierę na Światowej Wystawie w Nowym Jorku w 1964 roku. Przy tej okazji Iacocca uzyskał wtedy tytuł „największego ciacha” z Detroit. Media się zachwycały: „To auto kosztuje tylko 2368 dolarów, a może pomieścić czteroosobową rodzinę”. Przyłożył się także do powstania takich modeli, jak Continental Mark II czy Ford Escort.

CZYTAJ TAKŻE: 10 milionów Mustangów

– Nie zawsze się z nim zgadzałem — przyznaje teraz prezes Forda, Bill Ford. – Ale ten człowiek zrobił niesamowicie dużo dla naszej firmy. I nigdy nie zapomnę, jakiego wsparcia mi udzielał, kiedy zaczynałem swoją karierę. Był osobą wyjątkową i bardzo nam będzie go brakować.

""

Lee Iacocca podczas uroczystości rozdania Ellis Island Family Heritage Awards w 2011 r. / fot. TIMOTHY A. CLARY / AFP

moto.rp.pl

Ten szacunek i uznanie dla Lee Iacocki nie przeszkodziły Fordowi w mało elegancki sposób pozbyć się go z firmy w 1978 roku. Iacocca napisał potem w autobiografii, że został zrzucony ze szczytu Mount Everestu, a Billa Forda który utrzymywał, że aby razem pracować niekoniecznie trzeba się lubić, nazwał „zepsutym bachorem”. Nieporozumienia między oboma narastały przez wiele lat. Iacocca był wtedy na tyle znany, że nie szukał długo pracy. W dwa tygodnie później już był w Chryslerze, który borykał się wtedy z potężnymi problemami, gdzie został prezesem i dyrektorem generalnym. Miał wtedy zwyczaj mówić, że najchętniej by już poszedł na emeryturę.

Ale nie poszedł, co uratowało tą szacowną, amerykańską markę. Przez 14 lat swojej prezesury wprowadził na rynek takie auta, na jakie nie chciał się zgodzić Ford. To on rozpoczął modę na mini vany, pokazując Plymoutha Voyagera i Dodge Caravana. Takich samochodów nikt wówczas w USA nie produkował. Przeciwstawiając się ofensywie japońskich marek zaoferował kompaktowe modele Dodge Aries i Plumouth Reliant. A już prawdziwym majstersztykiem okazało się przejęcie w 1987 roku American Motors Corp., producenta Jeepa. Po fuzji bardzo mocno wspierał powstanie rynkowego hitu tej marki – Jeepa Grand Cherokee. A zanim udanie rozwinął portfolio firmy, przeprowadził restrukturyzację Chryslera, ściął koszty, zwolnił część pracowników i przekonał administrację Jimmiego Cartera, że warto jego firmie pożyczyć 1,5 mld dol., które zresztą koncern spłacił przed terminem. Zachwycony sukcesami zastanawiał się nawet, czy nie przejąć General Motors. – Ale potem, kiedy się dobrze im przyjrzałem, pomyślałem, że prościej byłoby kupić sobie Grecję – mówił.

Zasługi Iacocki docenia teraz także Bob Lutz, były prezes Chryslera, który również często z nim się ścierał. – Popełniał błędy, miewał potężne niedociągnięcia, ale kiedy patrzę na prezesów amerykańskiej motoryzacji, widzę go na samym szczycie — mówi. Bo gdyby nie Iacocca, Chryslera by już nie było. Zniknąłby z rynku początku lat 80. ubiegłego wieku.

Lee przeszedł na emeryturę w 1993 roku. Pięć lat później jego następca, Robert Eaton doprowadził do „równoprawnego małżeństwa” z niemieckim Daimlerem. Kiedy jednak Niemcy sprzedali Chryslera w 2007 roku, Iacocca napisał w „Businesweeku”: „Daimler spieprzył Chryslera po królewsku”. Ale wspierając swoją dawną firmę występował nadal w reklamach jej samochodów, między innymi wspólnie z raperem Snoop Dogiem. Ale był to już praktycznie koniec biznesowej kariery Iacocki. Tak samo, jak i samodzielnego istnienia Chryslera.

Miał 94 lata i zaawansowaną chorobę Parkinsona. Zmarł w swoim domu w Kalifornii – poinformowała o tym jego córka Lia Iacocca Assad, potem specjalny komunikat wydał Fiat Chrysler Automobiles.

To on rozpoczął erę wielkich showmanów – szefów firm samochodowych. Miał niebywałą charyzmę, chyba silniejszą niż zmarły rok temu prezes Fiata Chryslera Sergio Marchionne czy przebywający wciąż w tokijskim areszcie były szef Renault Nissan Alliance Carlos Ghosn. Bo Iacocca dla swoich firm był w stanie zrobić więcej niż inni. Nie tylko był w stanie wymyślić nowe produkty i wypracować zyski, ale i chętnie występował np. w reklamach samochodów produkowanych przez swoje firmy. Najsłynniejsza promuje Forda Mustanga z piosenką Franka Sinatry „Fly me to the moon”. Miał nawet ambicje kandydowania w wyborach na prezydenta USA, ale ostatecznie nigdy się na to nie zdecydował. Jego autobiografia, którą napisał po odejściu z Chryslera, była najlepiej sprzedającą się książką w USA w latach 1984-1985. A miał o czym pisać.

Pozostało 82% artykułu
Tu i Teraz
Orlen obniży ceny paliw na majówkę. Promocja tylko dla wybranych klientów
Tu i Teraz
Rolnicy protestują. Na 24 godziny zablokowali trasę S3
Tu i Teraz
Budowa trasy S1 opóźni się o ponad 7 miesięcy. Archeologiczne odkrycie na budowie
Tu i Teraz
"Ostatnie Pokolenie" zablokowało skrzyżowanie w centrum Warszawy
Tu i Teraz
Jesienią Zakopianka zyska kolejne 16 km nowej trasy. Budowa kosztowała 1 mld zł