Choć w pierwszym półroczu 2018 r. zarejestrowano tam 17,3 tys. aut na prąd, co stanowi wzrost o prawie 69 proc. w ujęciu rocznym, to założony przez rząd cel miliona „elektryków” na drogach w roku 2020 jest nierealny do zrealizowania. Tak twierdzi Narodowa Platforma Elektromobilności (NPE) będąca ciałem doradczym niemieckich władz.
CZYTAJ TEŻ: Niemcy nie chcą aut elektrycznych. Nawet z dopłatami.
Według Deutsche Welle, w styczniu 2018 r. w Niemczech było zarejestrowanych niespełna 335 tys. samochodów z napędem bateryjnym i hybrydowym. W pierwszych ośmiu miesiącach roku przybyło 132 tysiące. – Musimy powiedzieć szczerze, mimo całego postępu w dziedzinie elektromobilności, niektóre sprawy trwają trochę dłużej, niż zakładaliśmy to osiem lat temu – powiedziała kanclerz Angela Merkel podczas wręczania jej najnowszej analizy NPE.
BMW i3 to elektryczna wizytówka koncernu z Monachium / fot. Martin Śliwa
Główne przeszkody w dojściu do celu to wciąż wysokie ceny samochodów elektrycznych w porównaniu do aut z napędem spalinowym, zbyt mały zasięg, za mała liczba stacji ładowania. Jak wynika z informacji Federalnego Zrzeszenia Gospodarki Energetycznej i Wodnej, dla właściwej obsługi miliona samochodów elektrycznych potrzeba w Niemczech 70 tys. zwykłych i 7 tys. szybkich ładowarek. W tej chwili jednak w całym kraju jest tylko 13,5 tys. dostępnych powszechnie lub częściowo stacji ładowania, a z nich tylko 13 procent stanowią najbardziej pożądane przez kierowców szybkie ładowarki – wylicza Deutsche Welle. Według NPE, milion aut elektrycznych w Niemczech możliwy będzie najwcześniej w roku 2022.