Z tego artykułu się dowiesz:
- Jakie są przyczyny obecnego kryzysu w europejskim przemyśle motoryzacyjnym?
- Dlaczego fabryka Stellantis w Tychach musi zatrzymać produkcję na kilka dni?
- Ile fabryk samochodów jest nadmiernych na rynku europejskim?
Stellantis, do którego należy fabryka samochodów w Tychach, okazuje się najbardziej poobijanym przez obecny kryzys producentem w europejskim przemyśle samochodowym. Zakłady koncernu pracują już mniej niż na pół gwizdka – według globalnej firmy doradczej Alix Partners, zdolności produkcyjne fabryki wykorzystywane są na poziomie zaledwie 45 proc. Przykładem jest zatrudniająca 2,6 tys. osób tyska fabryka, która w październiku musi zatrzymać linie produkcyjne na 8 dni. Powodem jest szybko rosnąca liczba niesprzedanych aut. Przerwa w pracy zakładu zaczęła się w końcu ubiegłego tygodnia.
Ale nie tylko Stellantis ma kłopoty ze zbytem. Topnienie popytu notują praktycznie wszyscy producenci. Ocenia się, że europejskie fabryki samochodów pracują średnio na 55 proc. swoich możliwości. I nic na razie nie wskazuje, by sytuacja miała się zmienić. Według Bloomberga, obecnie jednym z głównych źródeł kryzysu jest rosnący napływ samochodów z Chin, którym europejskie marki oddają pole, nie mogąc dostosować się do oferowanych przez Chińczyków konkurencyjnych cen. - W nadchodzących latach europejscy producenci samochodów stracą na rzecz chińskich marek od jednego do dwóch milionów pojazdów – powiedział Fabian Piontek, dyrektor zarządzający Alix Partners w Niemczech, cytowany przez Automotive News Europe. Jego zdaniem, chińscy producenci samochodów osiągną jeszcze w tym roku udział w europejskiej produkcji aut na poziomie 5 proc.
Czytaj więcej
Światowy rynek motoryzacyjny przyspiesza w kierunku elektryfikacji, ale nie wszyscy jadą w tym sa...
Ocenia się, że przy obecnym popycie Europa ma nadmiar fabryk aut. Według Alix Partners, są one opłacalne, gdy zostały zaprojektowane do produkcji co najmniej 250 tys. pojazdów rocznie. Tymczasem gdyby do 2030 r. chińscy producenci mieli sprzedawać w Europie około 2 mln samochodów rocznie, w regionie byłoby o osiem fabryk za dużo. Ich ewentualne zamknięcie, o ile w ogóle byłoby możliwe ze względu na opory społeczne, musiałoby pochłonąć gigantyczne koszty. Przykładem jest Volkswagen, który musiał wycofać się z precedensowych planów zamknięcia dwóch zakładów, ograniczając się do zmniejszenia produkcji i zatrudnienia o 35 tys. osób.