Renault Captur obecnej generacji weszło na rynek już pięć lat temu. Czas w zatłoczonym segmencie B-crossoverów płynie szybko, a konkurencja nie śpi. Francuzi zdecydowali się więc na zafundowanie Capturowi kuracji odświeżającej. Należało się tego spodziewać, ponieważ niedawno lifting otrzymało także Clio. O ile jednak w przypadku miejskiego modelu zmiany były dość kosmetyczne, o tyle najnowszego Captura nawet laik nie powinien pomylić z wersją sprzed zmian.
Renault Captur
Gdy patrzymy na nowe Renault, w oczy od razu rzuca się całkowicie przeprojektowany przód. LED-y do jazdy dziennej zostały przeniesione na miejsce, gdzie wcześniej w zderzaku znajdowały się wloty powietrza. Captur nie ma już więc diodowych „wąsów”. Logo marki jest mniejsze (to nietypowe w dzisiejszym świecie, gdzie producenci raczej powiększają znaczki) i dyskretniejsze. Nowe są reflektory, zmieniono maskę, zderzaki i grill. Tył i bok auta zostały mniej zmienione. Tylne lampy otrzymały — jak w Clio — przezroczyste klosze, zmieniono też napisy na błotnikach. Auto ma nowe wzory felg i kolory lakierów. Zamiast „usportowionej” wersji R.S. Line w gamie zagości — wzorem pozostałych nowych modeli — odmiana Esprit Alpine.
Czytaj więcej
Dziś Europa, która zaczyna konkurować z Chinami potrzebuje takich samochodów jak Renault 5. Aut ekonomicznych, nawiązujących do historii, z duszą i charakterem.
Renault Captur