Swoim zwyczajem jednak unijna komisarz ds uczciwej konkurencji, Margrethe Vestager postawiła warunki, jakie muszą spełnić obie firmy, aby cała transakcja mogła dojść do skutku. A więc FCA i PSA będą miały obowiązek produkowania aut na zlecenie Toyoty w fabrykach we Francji i Hiszpanii oraz muszą udostępnić swoją część serwisową innym markom. To ma zrównoważyć dominację PSA i FCA w produkcji małych samochodów dostawczych.
CZYTAJ TAKŻE: PSA Group: To co,że kryzys? My mamy zysk
– Dostęp do bardzo konkurencyjnego rynku małych samochodów dostawczych jest niesłychanie ważny dla wielu małych i średnich firm w Europie. I nie może on ucierpieć w wyniku tej fuzji — tłumaczyła swoją decyzję Margrethe Vestager. FCA i PSA czekały aż rok na to, by KE podjęła ostateczną decyzję w sprawie ich fuzji. W ten sposób ostatecznie dwa koncerny samochodowe średniej wielkości stworzą potężną globalną firmę wartą 38 mld dolarów. Teraz brakuje już tylko głosowania akcjonariuszy obu firm. Zostało ono zaplanowane na 4 stycznia 2021, a właściciele akcji przyszłego Stellantisa będą musieli odpowiedzieć na pytanie, czy rzeczywiście tego chcą. Wiadomo, że ta fuzja będzie dla nich korzystna w sytuacji, kiedy obie firmy zapowiedziały już wynikające z niej znaczące obniżenie kosztów — o 5 mld euro i to bez zamykania jakichkolwiek fabryk. 40 proc. oszczędności ma pochodzić z bardziej konkurencyjnych warunków w zakupach, tyle samo dzięki współpracy przy powstawaniu nowych modeli, a pozostałe 20 proc. dzięki niższym kosztom marketingu, IT i logistyki.