Opóźnienia, wzrost kosztów, brak rąk do pracy, zejścia wykonawców z placów budów. Nie niepokoi pana przebieg inwestycji drogowych i kolejowych?
Dzisiaj w inwestycje mamy zaangażowane setki miliardów złotych. Tak wielkiemu procesowi inwestycyjnemu zawsze towarzyszy niepokój, czy zdołamy zrealizować zaplanowane cele. Jeżeli pyta pan o mój niepokój – tak, on jest, choć staram się myśleć pozytywnie. Chociaż były momenty cięższe, jak wtedy, gdy na początku mojej kadencji okazało się, że szuflady z projektami w PKP PLK są puste. Teraz, kiedy podsumowujemy realizację inwestycji kolejowych, jestem zdecydowanie spokojniejszy.
Tylko, że kolejni wykonawcy mogą nie wytrzymać rosnących kosztów.
Ja i moi współpracownicy jesteśmy w stałym kontakcie z wykonawcami, rozmawiamy też m.in. o postulowanej przez branżę waloryzacji umów. W przypadku dróg realizujemy około 160 dużych projektów. Przypadki zejścia z budowy lub zarwania kontraktu dotyczą zaledwie dziewięciu zadań, czyli niecałych sześciu procent. Część z wykonawców, jak np. firmy włoskie, padło ofiarą perturbacji na rynkach zewnętrznych w Ameryce Południowej czy Turcji. Ale jest też zagrożenie wewnętrzne, czyli niedoszacowane projekty. Całe szczęście, że teraz już nie ma możliwości przenoszenia ryzyka przez duże firmy na podwykonawców.