Nie wiadomo, jak dalej potoczą się losy fuzji
O tym, że Francuzom bardzo zależy na dobrych stosunkach na linii Paryż-Tokio wiadomo było od kilku miesięcy. Byli bardzo oszczędni w słowach, kiedy Japończycy aresztowali Carlosa Ghosna, byłego prezesa aliansu Renault Nissan Mitsubishi, choć zazwyczaj są niesłychanie aktywni, kiedy przyjdzie im bronić swoich obywateli. Po początkowym wsparciu dla pomysłu fuzji Renault FCA, rząd francuski nerwowo zareagował na japońskie obiekcje i to mimo faktu, że Nissan miał zagwarantowane wejście do holdingu, tyle że na późniejszym etapie. W ostatni czwartek ostatecznie FCA wycofała swoją ofertę, pomimo próśb ministra finansów Bruno Le Maire o kilka dni cierpliwości. John Elkann, prezes FCA chciał jednak zrobić fuzję „raz a dobrze”, tak jak było to uzgodnione.
CZYTAJ TAKŻE: Włosi (w zasadzie) za fuzją FCA z Renault, Nissan się przygląda
Wstrzymanie fuzji nie złagodziło napięć na linii Renault-Nissan, ani rząd francuski-Nissan. Japończycy jako propozycję nie do przyjęcia określili ofertę rządową zmniejszenia pakietu akcji państwa z 15 do 10 proc. bo są zdania, że rząd w ogóle powinien wycofać się z firmy. Dzisiaj Renault ma 43 proc. w Nissanie, a francuski rząd ma 15 proc. w Renault Nissan. Jean-Dominique Senard, prezes Renaulta nie może darować Japończykom zablokowania fuzji i zapowiedział, że jego przedstawiciel w radzie nadzorczej jest gotów wstrzymywać się od głosu przy podejmowaniu każdej decyzji, czyli de facto ją blokować. Nissan nazwał taką zapowiedź „godną pożałowania”. W sytuacji, kiedy do podjęcia decyzji niezbędne są dwie trzecie głosów, to bez poparcia Renaulta prace rady nadzorczej są sparaliżowane.
John Elkan, prezes Fiat Chrysler Automobiles NV (z lewej) I Mario Monti, premier Włoch po spotkaniu na temat fuzji FCA z Renault na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie 27 maja 2019 r. / fot. Francesca Volpi/Bloomberg