Wprowadzane restrykcje mają ograniczyć plagę fałszowania przebiegu aut oferowanych do sprzedaży na rynku wtórnym. Związek Dilerów Samochodów szacuje, że ok. 80 proc. importowanych aut – to główne źródło zasilające autokomisy, giełdy i serwisy internetowe – ma cofnięte liczniki.
ZOBACZ TAKŻE: Koniec manipulacji z pomiarem zużycia paliwa
Co prawda, część przepisów wejdzie w życie dopiero z początkiem 2020 roku, ale kary za fałszerstwa mają być stosowane już od stycznia przyszłego roku. Ścigani mają być zarówno mechanicy dokonujący tej czynności jak i osoby, które ją zlecają, czyli handlarze lub właściciele pojazdu. Zabroniona będzie wymiana licznika, chyba, że nie działa lub konieczna jest wymiana całego elementu auta, z którym licznik jest związany. W takim przypadku będzie można wymienić go jedynie na model odpowiadający fabrycznie montowanemu w danej marce, typie i modelu pojazdu. Po takiej operacji trzeba będzie stawić się w stacji kontroli pojazdów dla dokonania odczytu, a diagnosta przekaże dane do Centralnej Ewidencji Pojazdów. Kto wymieni licznik niezgodnie z przepisami narazi się na 3 tys. zł grzywny. Taka sama kara może być nałożona na posiadacza auta, który po wymianie nie zgłosi się do stacji diagnostycznej.
Surowe przepisy mają ukrócić dość powszechny proceder cofania liczników.
Prawo do odczytywania stanu licznika będzie miała nie tylko policja, ale także żandarmeria wojskowa, Inspekcja Transportu Drogowego, straż graniczna i służby celno-skarbowe. Kontroli podlegać będą także auta przewożone na lawetach, przyczepach lub w kontenerach. Dane z takich kontroli będą przekazywane do Centralnej Ewidencji Pojazdów.