Niedawny incydent na płonącym frachtowcu samochodowym Fremantle Highway przywrócił kwestię pożarów samochodów elektrycznych. Najważniejsza informacja na początek: według informacji dostępnych od firm ubezpieczeniowych, straży pożarnej i rzeczoznawców, samochody elektryczne nie zapalają się częściej niż auta z silnikami spalinowymi. Statystycznie rzecz biorąc, jest wręcz odwrotnie. Należy wziąć pod uwagę, że samochody elektryczne to wciąż stosunkowo nowa technologia, natomiast liczba pojazdów z silnikami spalinowymi jest większa, a ich średni wiek o wiele starszy, a przez to są bardziej podatne na różnego rodzaju usterki techniczne.
Kiedy zapali się pojazd elektryczny – dotyczy to również samochodów hybrydowych i hybrydowych typu plug-in – istnieją dwa oddzielne potencjalne źródła ognia - sam pojazd i akumulator wysokonapięciowy. Ewentualny pożar w pojeździe jest gaszony przez straż pożarną w ten sam sposób, niezależnie od rodzaju napędu, przy użyciu środków gaśniczych (woda i/lub piana). Ogień jest więc „tłumiony” przez pozbawienie dopływu tlenu. Sytuacja wygląda inaczej, gdy zapali się akumulator napędowy. Ponieważ nowoczesne akumulatory litowo-jonowe same uwalniają tlen w przypadku pożaru w wyniku reakcji chemicznych zachodzących w poszczególnych ogniwach, ten nadal „zaopatruje” bateriię w ogień. W najgorszym przypadku dochodzi do tak zwanego „niekontrolowanego wzrostu temperatury”, w którym poszczególne ogniwa w akumulatorze zapalają się nawzajem z powodu stale rosnących temperatur i można je opanować tylko z trudem przy użyciu konwencjonalnych środków gaśniczych i przy użyciu bardzo dużej ilości wody.
Czytaj więcej
Grupa Hyundai Motor zainwestuje w Korei do 2030 r. 24 bln wonów (około 18,14 mld dolarów/74,5 mld zł) w sektor elektromobilności, bo ta w dłuższej perspektywie zdominuje popyt na świecie w branży motoryzacyjnej .
Według ekspertów najważniejszym podejściem do pożaru akumulatora jest schłodzenie całego zestawu akumulatorów, aby zapobiec ucieczce termicznej lub ją powstrzymać. Najczęściej spotykane są tu dwa warianty: zalanie obudowy akumulatora od zewnątrz lub przemieszczenie całego pojazdu do pojemnika wypełnionego wodą. Od niedawna jest jeszcze trzecia metoda. Specjalistyczne lance, które przebijają hermetycznie zamkniętą zewnętrzną obudowę baterii i wpompowują wodę bezpośrednio do jej wnętrza. Takie rozwiązanie umożliwia chłodzenie obudowy od wewnątrz przy znacznie mniejszym zużyciu wody. Jednak użycie lanc budzi również kontrowersje. - Czasami lance bardziej szkodzą niż gaszą. Ich użycie ma sens przez oddział straży, który przeprowadza akcję i dokładnie wie, jaką gasi baterię i jaką ona ma konstrukcję. W innym wypadku nie ma to sensu i nie zalecamy ich użycia - komentuje Christian Schwarze, przewodniczący komitetu technicznego niemieckich straży pożarnych.
U naszych zachodnich sąsiadów najczęściej pojazdy elektryczne gaszone są specjalistycznych kontenerach firmy Ellermann tzw. „Red Boxx”. To duży wodoszczelny kontener, który może być podłączony do zewnętrznego źródła wody. Podobne kontenery Ellermann oferuje przewoźnikom na statkach. Jednak ich gaszenie na morzu jest bardzo skomplikowaną operację. Samochody na specjalnie przystosowanych statkach transportowych są załadowane bardzo ciasno, a same ładownie są wąskie i zamknięte. Ze względu na powstawanie dymu, ciepła i zanieczyszczeń, walka bezpośrednio u źródła pożaru krótko po jego wybuchu jest prawie niemożliwa. Gaszeni przy użyciu dużej ilości wody gaśniczej wiąże się z dwoma zagrożeniami: przedostaniem się do morza wody zanieczyszczonej substancjami szkodliwymi dla środowiska, oraz naruszeniem stabilności statku. W skrajnych przypadkach woda gaśnicza może spowodować wywrócenie się statku i jego zatonięcie. Najważniejszym punktem wyjścia do ochrony przed tego typu katastrofami pożarowymi na statkach wydaje się jak najszybsza reakcja po wybuch pożaru.