Administracja Donalda Trumpa szykuje jedną z najbardziej kontrowersyjnych zmian w amerykańskiej polityce klimatycznej ostatnich lat. Według doniesień Reutersa oraz ABC News Biały Dom planuje znacząco złagodzić normy zużycia paliwa dla nowych samochodów sprzedawanych w USA. Decyzja ma zostać ogłoszona podczas spotkania z szefami Forda, General Motors oraz amerykańskiego oddziału Stellantisa. Zmiana oznaczałaby faktyczne odwrócenie regulacji wprowadzonych w 2024 roku przez prezydenta Joe Bidena. Jego administracja podniosła wówczas normy efektywności paliwowej w ramach standardów CAFE, zakładając ich coroczny wzrost w latach 2027–2031, aż do średniej 50,4 mili na galon. Nowy plan Trumpa zmierza w przeciwnym kierunku: normy mają zostać obniżone, a producenci zyskają swobodę sprzedaży paliwożernych modeli.
Czytaj więcej
Amerykański gigant General Motors zaskoczył decyzją o radykalnym ograniczeniu nakładów na produkc...
Według NHTSA (amerykańska Narodowa Administracja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego) wcześniejsze przepisy Bidena zbyt mocno obciążały branżę i nie uwzględniały faktu, że rosnąca liczba samochodów elektrycznych obniża średnie zużycie paliwa flot. Trump już w styczniu 2025 roku podpisał ustawę kasującą kary za nieosiągnięcie poprzednich norm – i to z mocą wsteczną. Stellantis jeszcze niedawno musiał zapłacić niemal 600 mln dolarów za przekroczenie limitów z lat 2016–2020, a General Motors ponad 128 mln dolarów. W świetle nowych zasad takie sankcje przestają obowiązywać. Administracja Trumpa argumentuje, że zaostrzanie norm podnosi ceny nowych samochodów i zmniejsza ich dostępność dla przeciętnych Amerykanów. Biały Dom przekonuje, że reset przepisów przyniesie klientom nawet 109 mld dolarów oszczędności. Ford, GM i Stellantis publicznie poparły tę decyzję, podkreślając, że nowe regulacje lepiej odzwierciedlają realia rynku i pozwolą utrzymać różnorodność oferty.
Powrót do motoryzacyjnej spalinowej wolności
Tymczasem analizy pokazują inny obraz. Badanie Consumer Reports obejmujące lata 2003–2021 wykazało brak korelacji między zaostrzaniem regulacji a wzrostem cen nowych aut. W tym samym okresie przeciętna efektywność paliwowa wzrosła o 30 proc., przynosząc kierowcom średnio 7 tys. dolarów oszczędności na paliwie w czasie eksploatacji samochodu. Eksperci ds. ochrony środowiska ostrzegają, że decyzja Trumpa zwiększy zużycie ropy i koszty tankowania, a także osłabi pozycję USA w wyścigu technologicznym z Chinami i Europą. Zmiana zasad oznacza również cofnięcie tzw. kalifornijskich waiverów – zgody, które pozwalały stanowi Kalifornia i kilkunastu innym stanom przyjmować ostrzejsze normy emisji i sprzedawać wyłącznie samochody zeroemisyjne od 2035 roku. Trump zapowiada, że cofnie te uprawnienia, argumentując, że stany nie powinny narzucać producentom własnych reguł.
Branża motoryzacyjna w USA z niepokojem obserwuje to wahadło regulacyjne. Producenci deklarują inwestycje w elektryfikację, ale jednocześnie naciskają na poluzowanie wymogów, które – ich zdaniem – rosną szybciej niż popyt na auta elektryczne. Krytycy odpowiadają, że cofanie regulacji zahamuje innowacje i zwiększy zależność Ameryki od ropy. Nowe przepisy nie zostały jeszcze formalnie przedstawione, ale według zapowiedzi mają zostać ogłoszone w najbliższych dniach. Jeśli wejdą w życie, będą jedną z najważniejszych decyzji prezydenta Trumpa w sektorze transportu i jednocześnie kolejnym ciosem dla amerykańskiej polityki klimatycznej.