Polska raczej nie jest imperium rowerowym. Skąd pomysł na rozpoczęcie produkcji elektrycznych rowerów?
Pomysł nie zaczął się od rowerów tylko od elektrycznych skuterów. Swego czasu byłem dealerem marek Renault, Dacia, Nissan, które już na początku lat 2000 inwestowały w elektromobilność. Jednak nie były to pojazdy, na które stać przeciętnego Polaka. Mając na względzie ochronę środowiska, oraz chęć dostarczenia dostępnych dla każdego pojazdów elektrycznych, w 2015 r. podjąłem decyzję o założeniu firmy TrybEco. Wtedy skutery oparte o ogniwa żelowe były na tyle tanie w eksploatacji, że przekładało się to na możliwość zakupu. Bo co innego interesować się Tesla, a co innego skuterem za kilka tysięcy złotych. Później trochę z ostrożności biznesowej rozszerzyliśmy projekt o rowery elektryczne. Kiedy powstał o TrybEco rowery z napędem hybrydowym były już bardzo popularne w Europie Zachodniej. W Polsce rynek ten dopiero się tworzył. Przez pierwsze dwa lata działalności w ogóle nie sprzedawaliśmy produktów. Testowaliśmy, pokazywaliśmy i przygotowaliśmy się na start, jako marka. Kiedy mieliśmy gotową bazę rowerów i punktów serwisowych ruszyliśmy ze sprzedażą.
Jesteście jedną z kilku firm oferujących elektryczne rowery na polskim rynku. Na ile TrybEco to wasze konstrukcje i pomysły?
Wszystkie pojazdy to w pełni nasze konstrukcje. i Wszystkie też są składane w Polsce. Wygląda to podobnie, jak w motoryzacji. Korzystamy z wielu gotowych podzespołów, które są sprowadzane. Właściwie rowery TrybEco głównie różnią się od siebie ramą, a do większości modeli korzystamy z tych samych komponentów. Te same przerzutki, te same obręcze, manetki, hamulce, te same silniki i baterie. To daje nam sporą elastyczność w produkcji.
Tomasz Przygucki, prezes TrybEco.