Hulajnogi elektryczne zyskały bardzo dużą popularność. Firmy sharingowe dosłownie zalały rynek sprawiając, że praktycznie na każdym kroku można było znaleźć choć jedną czekającą sztukę. Po dobrym wejściu na rynek, ich sława zaczęła słabnąć. Nie chodziło jednak o liczbę wypożyczeń tylko o wypadki i ich skutki. Użytkownicy za nic mieli ogólne poszanowanie ścieżek rowerowych, chodników czy nawet ulic. Nie pomagał fakt, że sam sprzęt nie należy do wolnych. W końcu może rozpędzić się do ok. 30 km/h, a to jest duże zagrożenie dla niezabezpieczonych użytkowników dróg – pieszych.
CZYTAJ TAKŻE: Polskie rowery podbijają Europę
Seria wypadków, które niekiedy kończyły się tragicznie, wskazała jeszcze jeden poważny problem – e-hulajnogi nie są kwalifikowane w kodeksie drogowym jako pojazd, przez to trzeba je traktować jak pieszego. Kuriozum tej sprawy polega na tym, że jeżeli użytkownik takowej hulajnogi wjedzie w przechodnia, to jest to traktowane jako kolizja dwóch osób.
Prawo w tym względzie miało się zmienić już jakiś czas temu. Od czterech lat zajmuje się tym Ministerstwo Infrastruktury (MI). Niestety prace nad nowymi przepisami dość mocno się przeciągają. To nie spodobało się resortowi prowadzonemu przez Zbigniewa Ziobro – Ministerstwo Sprawiedliwości (MS) – które postanowiło samo zakasać rękawy i przygotować własny projekt, stanowiący ulepszenie tego zaproponowanego przez MI.