Li Shufu zapewniał wówczas, że nawet do głowy mu nie przychodzi, aby Chińczycy weszli do Volvo Cars. Teraz jednak uznał, że wskazana jest jednak większa synergia tak finansowa, jak i technologiczna. Od przejęcia przez Geely Volvo zrobiło ogromne postępy i na dobre już szwedzka marka na całym świecie weszła do segmentu premium. Z firmy borykającej się z potężnymi kłopotami i generującej straty za czasów Ford Motor po tym, jak Volvo postawiło na SUVy, teraz jest dochodowe i rokrocznie zwiększa sprzedaż. W 2019 znalazło chętnych do kupna 705 tys. aut. Największą popularnością cieszy się model XC60.
Volvo XC60.
I przez te prawie już 10 lat pod chińską władzą Szwedzi rzeczywiście utrzymali daleko posuniętą niezależność. Prezes Volvo, Hakan Samuelsson pytany o chińskie wpływy za zarządzanie niezmiennie odpowiadał : — A widzisz tutaj jakiegoś Chińczyka? Teraz jednak prezes Li Sfuhu uznał, że połączenie obydwóch firm da w efekcie silną grupę motoryzacyjną. Zastrzegł się jednak, że integralność Volvo pozostanie nienaruszona. Tyle,że obydwie połączone firmy mają być notowane na giełdzie w Sztokholmie i w Hongkongu, gdzie w tej chwili notowane jest Geely i dojdą do nich jeszcze Lynk&Co oraz Polestar, a także należąca do Geely firma energetyczna Geometry.Połączonymi aktywami ma zarządzać grupa składająca się z menedżerów obu firm.
Pomysł Li Shufu musiał jednak powstać znacznie wcześniej, niż kilka miesięcy temu. W 2018 roku Hakan Samuelsson przyznał, że Volvo Cars odłoży w czasie swoje plany debiutu giełdowego. Tłumaczył to wtedy niekorzystnymi warunkami na rynku i rosnącymi napięciami zagrażającymi wolnemu handlowi. Volvo wtedy uruchomiło produkcję w Stanach Zjednoczonych skąd planowało eksportować samochody na cały świat. W tym samym czasie prezes Li nie ukrywał, że jest gotów do konsolidacji na rynku motoryzacyjnym, bo bez niej trudno będzie przeprowadzić elektryfikację i pozyskać technologie niezbędne do produkcji aut autonomicznych.