Takie brzmienie przepisów spowodowało, że Ministerstwo Sprawiedliwości zgłosiło do nich uwagi. Ich zapis daje przypuszczenie, że kierowcy masowo będą tracić swoje prawa jazdy za przekroczenia prędkości. W opinii resortu sprawiedliwości zdarza się, że oznakowanie na obszarze niezabudowanym bywa nieaktualne lub niepotrzebne.
CZYTAJ TAKŻE: Ministerstwo Infrastruktury zapowiada rewolucję w mandatach z fotoradarów
– Nie bez znaczenia jest również to, że na obszarze niezabudowanym nierzadko występuje nieaktualne lub niepotrzebne oznakowanie znacznie ograniczające administracyjnie ustaloną prędkość, np. w związku z prowadzonymi pracami remontowymi na drogach. W takich wypadkach stopień zagrożenia bezpieczeństwa ruchu i karygodności zachowania polegającego na przekroczeniu dozwolonej prędkości powyżej 50 km/h – a jednocześnie nawet nieprzekroczeniu prędkości administracyjnie dopuszczalnej na drogach danego rodzaju – może być zupełnie nieadekwatne do takiego samego zachowania przedsięwziętego na obszarze zabudowanym, na którym występuje daleko większe niebezpieczeństwo narażenia w ten sposób życia lub zdrowia pieszych uczestników ruchu – tłumaczy podjęte przez siebie kroki ministerswo.
Wątpliwości w tym zagadnieniu zgłaszało też Ministerstwo Cyfryzacji oraz przedstawiciele Rządowe Centrum Legislacji. Jak podaje portal Interia.pl szacunki zakładają, że prawo jazdy może stracić nawet 40 tys. kierowców. Tym samym do prac administracyjnych powinno zatrudnić się dodatkowy sztab osób. Bez tego może dojść do paraliżu wielu powiatów.