Obecny system jest przestarzały, a ściąganie mandatów problematyczne. Potwierdza to również Inspekcja Transportu Drogowego, która twierdzi, że sposób wystawiania mandatów jest przestarzały, a cała procedura jest skomplikowana i kosztowna. Kierowcy migają się płacenia mandatów na różne sposoby. W przypadku zdjęć z fotoradaru często unikają wskazania kto prowadził pojazdem albo wskazują osoby trzecie. Nowością miałoby być kierowanie do właściciela pojazdu wezwania do wskazania kto prowadził pojazd. Tym samym miałby on 14 dni na udzielenie odpowiedzi kto siedział za kierownicą. Jeżeli nie zrobiłby tego w określonym czasie, sam będzie musiał opłacić karę administracyjną, która mogłaby być większa niż mandat.
CZYTAJ TAKŻE: Trwają prace nad nowym taryfikatorem mandatów
Taka nowość nie wiązałaby się z punktami karnymi, czy sprawami sądowymi. Znaleziony na drodze urzędowej zostałby natomiast winowajca. Jak powiedział Rafał Weber, wiceminister infrastruktury dla Dziennika Gazety Prawnej (DGP): „Analizujemy te propozycje. System faktycznie trzeba usprawnić”. DGP podkreśla również, że system musi zostać uszczelniony, gdyż z ponad 1,6 mln zdjęć wykonanych przez 500 fotoradarów, udało się tylko wystawić mandaty 45 proc. z nich. Tym samym Ministerstwo Infrastruktury ma sporo pracy, gdyż poza próbą uszczelnienia egzekwowania mandatów fotoradarów, pracuje również nad zmianami przepisów ruchu drogowego, zaproponowanymi przez premiera Mateusza Morawieckiego. Chodzi dokładniej o bezwzględne pierwszeństwo pieszych, jak też utratę prawa jazdy po przekroczeniu dozwolonej prędkości powyżej 50 km/h w obszarze niezabudowanym.
CZYTAJ TAKŻE: Rekordowa liczba wykroczeń Polaków na terenie Unii