Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) traci cierpliwość. Zerwała w zeszłym tygodniu kontrakt z kolejnym generalnym wykonawcą, który nie dotrzymywał terminów. Tym razem była to firma Rubau Polska, wchodząca w skład hiszpańskiej grupy Construcciones Rubau. Wypowiedziane przez GDDKiA umowy dotyczą planowanej budowy fragmentów dwóch dróg ekspresowych: niespełna 20-kilometrowego odcinka trasy S61 Podborze–Śniadowo na Podlasiu oraz bardzo ważnego, podwarszawskiego odcinka S7 pomiędzy węzłami Lotnisko i Lesznowola o długości prawie 7 km. Oba kontrakty warte były łącznie ponad 760 mln zł.
Mnożyli problemy
Do wypowiedzenia umów doszło jeszcze przed rozpoczęciem prac budowlanych. Rubau nie uzyskało nawet Zezwoleń na Realizację Inwestycji Drogowej (ZRID). GDDKiA twierdzi, że wielokrotnie wzywała firmę do przyspieszenia działań. – Wykonawca mnożył problemy, a nawet zażądał gwarancji zapłaty, czyli potwierdzenia wypłacalności Skarbu Państwa. Gdy ją otrzymał, stwierdził, że gwarancja w takiej postaci go nie zadowala. W tej sytuacji inwestor zdecydował o odstąpieniu od umowy – poinformowała GDDKiA. Umowa z Rubau na S61 została podpisana w styczniu 2018 r., a budowa miała być zakończona pod koniec 2020 r. W przypadku S7 umowę podpisano w sierpniu 2017 r., a zakończenie prac wyznaczono na marzec 2021 r. Dziś oba terminy stają się nierealne.
W ostatnich trzech tygodniach GDDKiA wypowiedziała cztery kontrakty: w końcu kwietnia zerwała także umowę z Salini Polska na budowę autostrady A1 pod Częstochową oraz trasy S3 w rejonie Lubina. Dyrekcja jest gotowa na wyrzucenie Salini z budowy S7 pomiędzy Chęcinami a Jędrzejowem w województwie świętokrzyskim, ale w ostatnich dniach Włosi mieli zacząć przyspieszać roboty. – Jest światełko w tunelu, że ten kontrakt dokończą, choć z naliczonymi karami – usłyszeliśmy w GDDKiA.
W dużych firmach skala niedoszacowania robót na realizowanych kontraktach sięga setek milionów złotych