Aby rozwijać elektromobilność, Niemcy zaproponowali swoim kierowcom dotacje do zakupu samochodów elektrycznych i hybryd typu plug-in. Program wszedł w życie 2 lipca 2016 roku. Branża liczyła na wielki boom, a ku zaskoczeniu wielu skończyło się… klapą. Jak policzył niemiecki Federalny Urząd ds. Gospodarki i Kontroli Eksportu (BAFA) do końca sierpnia 2018 r. wpłynęło zaledwie 75 338 wniosków o wypłacenie premii. To niewiele więcej, niż Volkswagen sprzedaje na niemieckim rynku w ciągu miesiąca (lipiec 2018 – 66.367 sztuk). Powód do tak powściągliwego zachowania Niemców jest podobny jak w wielu innych krajach. Mimo subwencji koszt zakupu jest wciąż wysoki, infrastruktura ładowania aut słabo rozwinięta, do tego dochodzi mały zasięg takich pojazdów i długi czas ładowania.
W Niemczech jest ponad 10 tysięcy stacji ładowania aut elektrycznych.
Zasady subwencji w Niemczech są proste. Za zakup modelu elektrycznego otrzymujemy 4000 euro, za model plug-in 3000 euro. Koszt zakupu auta nie może przekraczać 60 000 euro netto. Dodatkowo programem objęta jest Tesla Model S, która w Niemczech kosztuje od 69 970 euro. O dopłaty mogą ubiegać się zarówno firmy, jak i osoby prywatne.
ZOBACZ TAKŻE: Światowa premiera EQC: Mercedes pod elektryczną gwiazdą
Przez 25 miesięcy wpłynęło 45 493 wniosków o dopłatę do samochodu elektrycznego i 29 827 do hybryd ładowanych z gniazdka. Zarejestrowano również 18 wniosków na samochody o napędzie wodorowym, na które też przysługuje subwencja. Lider tego zestawienia jest zaskakujący. To Smart fortwo electric drive (9 060 wniosków). Na drugim miejscu jest Renault Zoe (8 087), a na trzecim BMW i3/i3s (6 278).