Statystyczny Kowalski przejeżdża dziennie około 18 kilometrów. To oznacza, że kupno auta z silnikiem wysokoprężnym nie jest zbyt rozsądne. Skomplikowany osprzęt nie lubi krótkich odcinków miejskich, a olej odpowiadający za odpowiednie smarowanie nie zdąży się rozgrzać. Oszczędną alternatywę stanowią hybrydy. Możemy rozróżnić kilka rodzajów, ale największą popularnością cieszą się klasyczne oraz te ładowane z gniazdka.
CZYTAJ TAKŻE: Toyota: nadciąga alkoholowa hybryda
Według danych IBRM Samar, od stycznia do sierpnia bieżącego roku zarejestrowano w Polsce blisko 19 tysięcy aut z klasyczną hybrydą pod maską. To zdecydowanie najpopularniejsza wersja z elektrycznym wspomaganiem. Na przestrzeni lat zaczęła dorównywać jednostkom spalinowym o podobnych parametrach i jednocześnie zużywać znacznie mniej paliwa. W tej kategorii prym wiodą Toyota i Lexus, które zgarnęły 92 procent krajowego rynku.
92 procent sprzedawanych na polskim rynku hybryd to modele Toyoty i Lexusa.
W rankingach popularności, drugie miejsce przypadło miękkiej hybrydzie. Z punktu widzenia użytkownika, mechanizm oparty na 48-woltowej instalacji może w praktyce być przerostem formy nad treścią. Wymaga dopłaty rzędu kilku tysięcy złotych, a oszczędności przy dystrybutorze są mizerne. Niemniej, na przestrzeni pierwszych ośmiu miesięcy 2020, do klientów trafiło 15 536 rozmaitych modeli. Najbardziej ekologicznie przedstawia się jednak hybryda ładowana z gniazdka. Samochody typu plug-in znalazły w 2020 niewiele ponad 1900 klientów nad Wisłą. Kolejne miesiące powinny wyśrubować bardzo dobry wynik – wzrost o 224 procent (rok do roku). Należy w tym miejscu postawić pytanie – jaki napęd będzie dla mnie odpowiedni? Postaramy się rozwiać wątpliwości, przedstawiając zalety i wady poszczególnych rozwiązań.