To ziemia Majów. Wielu obywateli tego stanu to czystej krwi potomkowie budowniczych starożytnych miast, pełnych świątynnych piramid. Tutejsi mieszkańcy niekoniecznie czują wielką miłość do swojego kraju. Co jakiś czas upominają się o swoją wolność. Ostatnim razem podczas „Wojny kast”, która wybuchła w 1848 r. i trwała przez 85 lat. Powstanie oficjalnie zakończyło się w 1915 r., ale walki toczyły się jeszcze do 1933 r. Ale to nie znaczy, że Majowie podporządkowali się całkowicie rządowi. Bunt Zapatystów w sąsiednim stanie Chiapas wybuchł w 1994 r. i trwa do dziś.
fot. Krzysztof Galimski
Jukatan to zarazem Meksyk i nie Meksyk. Także pod względem poruszania się po drogach. Nie da się tego porównywać ani do zatłoczonego Districto Federal, ani do pustynnych równin Chihuahua, czy górzystego Morelos. I całe szczęście. Ogólnie jeździ się tu spokojnie, przyjemnie i bezpiecznie. Ale i tak potrzeba odrobiny wiedzy, by nic nas nie zaskoczyło. No, prawie nic, bo wszystkich niespodziewanych sytuacji nie da się przecież wyeliminować.
Ale Meksyk!
Kursy na prawo jazdy są tu drogie i… nieobowiązkowe. Trudno więc się dziwić, że duża część Meksykanów uczy się jeździć od starszych znajomych lub członków rodziny. Jak więc zdają egzamin? Nie zdają. W większości meksykańskich stanów nie ma żadnego egzaminu – czasem jest tylko test z teorii, a czasem wystarczy oświadczenie, że potrafi się prowadzić samochód. Umiejętności kierowców są więc takie, jakie są. To nie znaczy, że każdy jeździ jak potencjalny samobójca – w końcu ludzie jakoś podróżują i nie giną od tego. Pomaga w tym fakt, że w lokalnym stylu jazdy nie widać agresji. Większość kierowców jest cierpliwa i wyrozumiała. Klaksony słyszy się niezwykle rzadko.
CZYTAJ TAKŻE: Emiracka jazda