Hiroto Saikawa rozgrywa najważniejszą partię w swoim życiu. To jego działania doprowadziły do tego, że szef siedzi w areszcie z oskarżeniami, które w Japonii uważane są za wyjątkowo poważne, więc grozi mu nawet 10 lat więzienia. W poniedziałek 10 grudnia Carlos Ghosn, już były szef rady nadzorczej Nissana i zawieszony prezes Renaulta, został formalnie oskarżony przez japoński wymiar sprawiedliwości o nadużycia finansowe.
Hiroto Saikawa chce w Nissanie zastąpić odwołanego Carlosa Ghosna / fot. Kiyoshi Ota/Bloomberg
Ale i sam Nissan, a co za tym idzie także i Saikawa, nie wyjdzie z całej afery bez uszczerbku, ponieważ japońscy prokuratorzy uznali, że także firma popełniła oszustwa podatkowe i pogwałciła prawo regulujące działalność giełdy papierów wartościowych. Spółka ma obowiązek pełnego raportowania do władz giełdy, w tym także podawania danych o wysokości zarobków swoich szefów. Na razie Ghosn jest oskarżony o ukrywanie zarobków w wysokości 44,5 mln dolarów. Zarzuty zostały postawione także Gregowi Kelly’emu, jego bliskiemu współpracownikowi – miał pomagać szefowi w ukrywaniu części dochodów oraz w niezgodnym z prawem wykorzystywaniem aktywów Nissana.
Wojna o niezależność
O „zbrodniach” Carlosa Ghosna Saikawa mówi z twarzą pokerzysty, bo i rzeczywiście w tej chwili może wszystko przegrać, ale i wszystko wygrać. Może się okazać, że Ghosn pociągnie go ze sobą jako człowieka, który albo wiedział o nadużyciach finansowych, albo też nie panował nad finansami firmy, którą zarządzał. Może też się okazać, co graniczyłoby niemal z cudem, że Ghosn ostatecznie się wybroni. Wtedy Saikawa nie miałby żadnych szans na przetrwanie w Nissanie.
CZYTAJ TAKŻE: Ghosn usunięty z Nissana, co dalej z aliansem?