fot. Luke MacGregor/Bloomberg
moto.rp.pl
Rolls Royce, który z założenia pielęgnował tradycję swojej marki, przyzna pan, trochę zachowawczą, teraz stawia na innowację? Jak w takim razie czuje się pan w tym tak szybko zmieniającym się świecie?
Kiedy patrzę na naszą sprzedaż, widzę same pozytywy. Tegoroczną produkcję Phantoma wyprzedaliśmy już w pierwszym kwartale. A ten model jest dosłownie napakowany innowacjami. Powiem więcej – wszystkimi, które dzisiaj można kupić, w tym technologią streamingu, świateł laserowych, całkowicie wyciszonej kabiny, w której nie słychać jakikolwiek hałasu z zewnątrz. Nałożone na opony dodatkowe warstwy sprawiają, że nie wydają jakiegokolwiek odgłosu. A jeśli jako innowację rozumiemy elektryfikację modelu, to już rok temu mieliśmy pewność co do tego, że nasze auta będą dostępne w wersji w pełni elektrycznej i idziemy w tą stronę nie tylko dlatego, że ustawodawstwo nas do tego skłania, ale i chcą tego niektórzy z naszych klientów.
Jeszcze 8 lat temu średnia wieku właściciela Rolls Royce’a wynosiła 56 lat. Dzisiaj jest on młodszy o 11 lat
Jesteśmy też gotowi na opcję jazdy autonomicznej pod warunkiem, że nasi klienci będą chcieli czasem zastąpić swojego szofera i pojechać sami. Jesteśmy częścią Grupy BMW, mamy dostęp do wszystkich rozwiązań technologicznych. Tymczasem inni producenci, także pochodzący z Wielkiej Brytanii, takiej opcji nie mają. Mogę sobie z tych technologii wybrać to, co mi najbardziej odpowiada. Już Henry Royce mówił: wybieraj najlepsze z tego, co jest.
Zmieniają się nie tylko technologie, ale i świat. Dzisiaj najbogatszymi ludźmi wcale nie są ci sami, którzy mogli sobie pozwolić na Rolls Royce 20 lat temu.