Według Macieja Mazura, dyrektora zarządzającego Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności, dla utrzymania tempa wzrostu na rynku e-aut konieczna jest kontynuacja subsydiów. - Mój elektryk funkcjonuje w praktyce zaledwie ok. półtora roku, gdy w Niemczech dopłaty zakończono po ok. 7 latach, kiedy roczna liczba rejestracji osobowych samochodów w pełni elektrycznych przekraczała pół miliona – mówi Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności (PSNM). Wycofanie się niemieckiego rządu z dopłat z końcem ub. roku przyniosło natychmiastowy głęboki spadek popytu na elektryki. Według licznika elektromobilności, uruchomionego przez Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) i PSNM, na koniec maja w Polsce było zarejestrowanych łącznie 66,3 tys. osobowych i użytkowych samochodów całkowicie elektrycznych. Przez pierwsze pięć miesięcy obecnego roku ich liczba zwiększyła się o 9,6 tys. , co w porównaniu do tego samego okresu rok wcześniej daje 5-procentowy wzrost.

Czytaj więcej

Będą dotacje dla używanych aut elektrycznych. Tak twierdzi PSNM

To niewiele, a należy się spodziewać, że brak dopłat całkowicie wyhamuje elektromobilny rynek w Polsce. Za elektryki bez finansowego wspomagania państwa trzeba będzie płacić więcej. Przykładowo według wyliczeń platformy internetowej Carsmile, brak dotacji oznaczałby w przypadku Fiata e500 (kosztującego katalogowo 132,9 tys. zł) wzrost miesięcznego abonamentu z 1558 zł do 2284 zł, dla Hyunadai Kony Electric (220,9 tys. zł) - z 2177 zł do 2692 zł, dla Tesli Y (225 tys. zł) - z 3554 zł do 4181 zł. Problemem będzie zwłaszcza wyczerpanie się pieniędzy na dopłaty do samochodów elektrycznych kupowanych przez firmy. Są one odpowiedzialne za ok. trzy czwarte polskiego rynku nowych aut. W przypadku elektryków ich udział jest jeszcze większy. Tymczasem według PZPM, choć trwają prace nad wprowadzeniem dopłat do samochodów elektrycznych z wykorzystaniem Krajowego Planu Odbudowy, to ze wstępnych zapowiedzi wynika, że programem zostaną objęte samochody nowe i używane kupowane przez klientów indywidualnych.

Brak dotacji oznacza realny wzrost kosztów zakupu czy miesięcznych opłat

- Wydaje się warte rozważenia przeznaczenie części pieniędzy z KPO na dofinasowanie zakupu samochodów elektrycznych także przez firmy. W Polsce to one decydują o wielkości rynku nowych samochodów, dlatego przeznaczenie określonej kwoty z półtora miliarda złotych z KPO na dofinansowanie zakupów samochodów firmowych wydaje się być jak najbardziej uzasadnione – stwierdza Jakub Faryś, prezes PZPM. Najważniejszym byłoby wsparcie dla elektryków oferowanych w leasingu i długoterminowym wynajmie. A to zdecydowanie największa część rejestrowanych w kraju e-aut, na wsparcie których przeznaczono sześciokrotnie więcej środków niż na dopłaty do elektryków kupowanych przez osoby fizyczne. W praktyce to ona decyduje o wielkości tego segmentu polskiego rynku. Wykorzystane do tej pory 97 proc. puli na leasing, którą dysponuje Bank Ochrony Środowiska, pozwoliło na dofinansowanie 17,5 tys. pojazdów. Tymczasowym rozwiązaniem problemu mogłoby być przesunięcie dostępnych wciąż pieniędzy z puli na wsparcie zakupu elektryka przez osoby fizyczne oraz z puli przeznaczonej na dotacje dla przedsiębiorców korzystających ze wsparcia poza ścieżką bankową. Według Carsmile powołującego się na PSNM, z takiego rozwiązania już wcześniej korzystano i teraz nie ma przeszkód formalnych, by zastosować je ponownie.

Czytaj więcej

Volvo EX30: dobrze wycenione, małe i najbardziej dynamiczne