Wraz z coraz większą liczbą ofert na samochody elektryczne zauważalne stają się zmniejszające się różnice w cenach ich zakupu, w porównaniu do wariantów spalinowych. Już teraz można zakupić nowego elektryka za około 120-130 tys. zł (z uwzględnieniem dotacji z programu Mój Elektryk), czego dobrym przykładem atrakcyjnej oferty jest Tesla, która w podstawowym wariancie i z dotacją kosztuje około 160 tys. zł. W kolejnych latach można spodziewać się, że również europejscy producenci, szukający m.in. nowych sposobów sprzedażowych, będą dążyli do obniżenia cen. W przypadku samochodów elektrycznych będzie to uzależnione od kosztów produkcji najdroższego z podzespołów – baterii. Według raportu firmy konsultingowej McKinsey, koszty baterii litowo-jonowych spadły od roku 2010 r. z poziomu około 1000 USD/kWh do około 141 USD/kWh w roku 2021. W najbliższych latach, kiedy zapotrzebowanie będzie się zwiększać, zakłada się, że trend obniżania się cen produkcji kilowatogodziny zostanie utrzymany i może osiągnąć nawet 60 USD/kWh.
– Według prognoz BNEF globalne moce produkcyjne akumulatorów litowo-jonowych mają wzrosnąć ośmiokrotnie do 2027 r., osiągając poziom 8945 gigawatogodzin (GWh). Coraz ważniejszą rolę w sektorze bateryjnym odgrywa Europa, która odpowiadała za 14 proc. światowych mocy produkcyjnych w 2022 r. Do europejskich liderów w tym obszarze należą niektóre państwa regionu Europy Środkowo-Wschodniej, w szczególności Polska i Węgry odpowiadające aż za 9% światowych mocy produkcyjnych – wylicza Maria Majewska, New Mobility Expert PSPA. Wraz ze spadkiem cen baterii, a tym samym nowych pojazdów, tanieć będą używane samochody bateryjne. Według danych największego portalu ogłoszeniowego Otomoto, przez cały 2021 rok, udział BEV nadal się zwiększa. Dla pojazdów nowych w lipcu 2023 roku osiągnięty został poziom 0,7 proc. udziału, a dla wariantów nowych 7 proc. Podsumowując ogółem warianty z napędem elektrycznym mają 1,2 proc. udziału wśród wszystkich ogłoszeń na portali.
Czytaj więcej
Jako Grupa Volkswagen mamy sporo atutów. Przede wszystkim nasze bogate know-how, długa tradycja marek, ich silny wizerunek, rozwinięte zakłady produkcyjne oraz szeroka sieć dealerska i serwisowa – mówi Pavel Šolc, prezes zarządu VW Group Polska.
– Niezbędnym elementem popularyzacji pojazdów elektrycznych wśród użytkowników jest bliska znajomość tej technologii. Jeszcze w zeszłym roku trzy czwarte kierowców, którzy wzięli udział w badaniu Minds & Roses dla Otomoto deklarowało, że nie zna nikogo, kto jeździłby elektrykiem. Rosnąca liczba ofert sprzedaży używanych samochodów elektrycznych jest znakiem tego, że z roku na rok coraz więcej osób miało już do czynienia z pojazdami zeroemisyjnymi i możemy przewidywać, że wraz z rosnącym doświadczeniem społecznym, rosnąć będzie zainteresowanie zakupem auta w tej technologii w przyszłości – mówi Tomasz Sułkowski, Head of Sales w Otomoto. Wraz z zwiększającą się liczbą ogłoszeń, warto zwrócić uwagę na wiek tych pojazdów. Najwięcej zeroemisyjnych samochodów stanowią warianty roczne lub dwuletnie. W 2021 r. stanowiły one 48 proc., a w 2022 r. ten odsetek wzrósł do 50 proc. Auta w wieku od 3 do 4 lat odnotowały spadek w z 23 do 17 proc. Z kolei w przedziale 5-10 lat udział zwiększył się o niemal 50 proc. w porównaniu rok do roku. Na rynku pojawiły się też ponad 10-letnie auta elektryczne.
Popularność używanych pojazdów elektrycznych mogłaby być jeszcze większa jakby program Mój Elektryk (subsydia do samochodów elektrycznych) obejmowały również warianty elektryczne. W raporcie pt. „EV z drugiej ręki. Wsparcie rynku używanych samochodów elektrycznych szansą na przyspieszenie dekarbonizacji sektora transportu w Polsce”, przedstawiono również rekomendacje programu dofinansowania przez NFOŚiGW, który mógłby obowiązywać w Polsce. Refundacja części kosztów powinna objąć samochody zeroemisyjne – całkowicie elektryczne (BEV) oraz zasilane wodorowymi ogniwami paliwowymi (FCEV). – Minimalna wysokość dofinansowania powinna wynosić nie mniej niż 9 lub 13 tys. zł (w drugim przypadku dla posiadaczy Karty Dużej Rodziny). Najniższe subsydia adresowane do nabywców używanych samochodów elektrycznych, byłyby ponad dwukrotnie mniejsze niż te przewidziane dla osób fizycznych, nieprowadzących działalności gospodarczej, kupujących nowe pojazdy w ramach programu „Mój Elektryk” (analogicznie 18,75 i 27 tys. zł) – wskazuje Łukasz Lewandowski z EV Klub Polska.