Właśnie zakończył się wyścig na pustyni Atakama. To jedno z najbardziej suchych miejsc na świecie położone niemal w sercu Chille na wysokości ponad 2000 metrów n.p.m. Jedną z niesamowitych rzeczy w Extreme E jest fakt, że to swego rodzaju tuaredzy motosportu. Karawana podróżująca po całym świecie i rozbijająca namioty tam gdzie nikt wcześniej się nie ścigał, gdzie nie ma absolutnie żadnej infrastruktury, a warunki to uprawiania motorsportu nie są łatwe, a tym bardziej dla aut z napędem elektrycznym gdzie jest zupełny brak infrastruktury ładowania. To wyścigi jakich nigdy wcześniej nie było. No bo wyobraźcie sobie, że pojawiacie się na pustyni gdzie naprawdę nie ma nic, a roczna suma opadów nie przekracza 100 mm i w wielu miejscach ostatni opad miał miejsce w pierwszych latach XX wieku. I tam właśnie macie zorganizować wyścigi elektryków.
Jak widać jednak można. - Szukałem sposobu pokazania elektryfikacji, która wielkimi krokami weszła do świata motoryzacji. Pomyślałem sobie, dlaczego nie pojawić się z nową serią wyścigów na całym świecie, ale w rejonach wrażliwych czy środowiskowo zagrożonych, tak żeby przez elektryfikację podkreślić potrzebę ochrony środowiska. I to była misja, która przyświecała podczas wymyślania tej serii - mówi Alejandro Agag, pomysłodawca i promotor serii wyścigowych Extreme E oraz Formula E. Serią bardzo szybko zainteresowały się motoryzacyjne marki. Cupra, McLaren czy Hummer ścigają się elektrycznymi buggy. Cupra wystylizowała nawet swój wyścigowy samochód tak, żeby jak najbardziej przypominał ich kolejny model - Tavascan, który też będzie miał napęd w pełni elektryczny.
Czytaj więcej
Cupra zrobiła gigantyczny show i odsłoniła swoje plany do 2025 roku, nie tylko o nich mówiąc, ale także pokazując światu na ułamek chwili gotowe modele.