Druk 3D został zastosowany m.in. do stworzenia karoserii w samochodzie Urbee, wydruku z włókna węglowego karoserii czy deski rozdzielczej w aucie Strati czy też całego podwozia w modelu Blade. Co ważne, tzw. branża wytwarzania addytywnego (druk 3D) jest mocno reprezentowana przez polskich innowatorów.
Bolid z drukarki
W 2018 r. na całym świecie wyprodukowano około 95,6 mln aut. Coraz więcej z nich to samochody elektryczne. Zdecydowana większość producentów posiada dziś w swojej ofercie taki pojazd lub planuje go w najbliższej przyszłości wprowadzić. Elektromobilność to prawdziwa rewolucja w motoryzacji. Niestety nie jest ona domeną polskich firm. Choć w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że do 2025 r. w naszym kraju będzie już 1 mln pojazdów elektrycznych, to raczej owa wizja, podobnie jak rodzima masowa produkcja elektryków, wydaje się bardzo mglista. Nie oznacza to jednak, że w owej rewolucji zabraknie polskiego wkładu. Ten już jest zresztą widoczny. Chodzi o technologię druku przestrzennego, w której specjalizuje się wiele rodzimych startupów. Wystarczy wspomnieć choćby o takich firmach, jak Omni3D, 3D Kreator, Zortrax czy 3DGence.
Druk 3D to rozwiązanie, po które producenci aut sięgają coraz częściej. Z tej technologii korzystają m.in. fabryki Opla. Pozwala ona produkować odpowiednio lekkie i wytrzymałe części, stanowiące elementy aut elektrycznych. Ostatnio (w lipcu br.) z materiałów wydrukowanych w 3D złożono polski najnowszy, elektryczny bolid AGH Racing – RTE 2.0 „LEM”. – Druk 3D ma wielką moc i pozwala osiągać efekty, które byłyby niemożliwe przy użyciu tradycyjnych metod produkcji. Wytwarzane w technologii FDM komponenty samochodowe są lżejsze, a to wpływa na zmniejszenie masy pojazdu, poprawę osiągów i mniejsze zużycie energii – tłumaczy Mateusz Sidorowicz, dyrektor w 3DGence.
CZYTAJ TAKŻE: Gdy twój samochód grzebie w sieci