Suzuki GSX-S 125: Miejski śmigacz z żyłką sportowca

Zaledwie 133 kg wagi, spalanie na poziomie 2 l/100 km, prędkość maksymalna 135 km/h, bezpieczny układ hamulcowy i sterowanie tak łatwe, jak w rowerze. To idealny motocykl dla początkujących. Żeby go „dosiąść”, wystarczy kat. B i 15 tys. zł w kieszeni.

Publikacja: 19.07.2018 00:35

Suzuki GSX-S 125: Miejski śmigacz z żyłką sportowca

Foto: moto.rp.pl

Wiem, że dla wielu osób nazywanie 125-ek motocyklami to nadużycie, ale ja do tego grona nie należę. Silnik może i mniejszy, ale rozpędza te dwa kółka do ponad 100 km/h, pozwala poczuć prawa fizyki w zakrętach i bez kompleksów można się ustawiać na światłach przed puszkami. Nie raz widziałem na torach, jak 125-ki objeżdżały dużo większe pojemności, a kierowca miał przy tym mnóstwo frajdy. W wielu przypadkach 125-ka to początek przygody z jednośladami i dodałbym – rozsądny początek. Na takich motocyklach spokojnie można przyswoić sobie podstawy prawidłowej jazdy: właściwy dosiad, hamowanie progresywne, dociążanie podnóżków, przeciwskręt czy prawidłowy tor pokonywania zakrętów. A przy tym wszystkim taki maluch wiele nam wybaczy i z pewnością łatwiej uniknąć na nim kraksy niż na litrowym „potworze”.

""

fot. Piotr Zając

Foto: moto.rp.pl

Czasem słońce, czasem deszcz

Od kiedy weszły przepisy, że posiadając prawo jazdy kat. B minimum trzy lata można legalnie poruszać się 125-ką, coraz więcej Polaków przesiada się na dwa kółka. Dlatego właśnie z przyjemnością wziąłem od Suzuki GSX-a. Motocyklem pojeździłem zaledwie trzy dni, ale miałem okazje sprawdzić go zarówno w zakorkowanej Warszawie, a także na jej kilkupasmowej obwodnicy. Śmigałem i podczas ładnej pogody, i w czasie ulewy. Motocykl zdał egzamin w każdych warunkach. Zacznę od tego, że jego masa własna to zaledwie 133 kg i najlepiej czuć to podczas manewrów parkingowych, gdy trzeba podeprzeć się i odepchnąć nogami. Maszyna jest wówczas łatwa w manewrach niczym rower i nie ma opcji, by dostać zadyszki przy jej przestawianiu z jednego miejsca na drugie. Łatwość wykonywania manewrów to nie tylko efekt niskiej masy, ale także 40-stopniowego kąta skrętu kierownicy.

""

fot. Suzuki

Foto: moto.rp.pl

CZYTAJ TAKŻE: Kross Trans Hybrid 5.0: Zupełnie inny świat

Dzięki temu moto jest bardzo zwinne, o czym przekonałem się zaraz wyjechaniu z parkingu przy konfrontacji z pierwszym korkiem w centrum stolicy. Na ulicach jest gęsto, samochody mają różną szerokość, a i „kierownicy” nie zawsze zajmują sam środek pasa. Manewry między puszkami nie sprawiały tutaj większego problemu, trzeba było tylko uważać (jak zawsze z resztą przy tego typu gimnastyce), by nie przybić z nikim „piątki” lusterkiem. Dodam tutaj, że śmiało można GSX-em ustawiać się na światłach na „pole position”. Wprawdzie to tylko 15 koni mocy, ale do tych 60 km/h rozpędzimy się w mniej więcej 4,5-5,5 s. A jak trafi się jakiś usportowiony „kierownik” albo drogowy szeryf, który ma alergię na motocyklowe spaliny, no to najwyżej odpłacimy mu się, gdy przesiądziemy się na „pół litra”.

""

fot. Suzuki

Foto: moto.rp.pl

W ruchu miejskim dobrze sprawdzają się duże migacze GSX-a. To jest bardzo istotne, żeby inni uczestnicy ruchu wyraźnie widzieli sygnalizowany przez nas manewr, a jak wiadomo niektóre moto zamiast kierunkowskazów mają choinkowe lampki. Przeszkadzają za to małe lusterka, w których na początku niewiele widziałem i trochę mi zajęło, nim znalazłem ich optymalne położenie. Szczerze mówiąc, to nawet kosztem estetyki wolałbym, żeby były one trochę większe, bo to jednak kwestia bezpieczeństwa.

To nie jest osiołek

A skoro już o estetyce mowa, to pewnie wielu z was zastanawia się, czy aby na takim małym motocyklu nie wygląda się jak na osiołku. Wysokość siedzenia w GSX-ie to zaledwie 785 mm, więc bardzo wysokie osoby mogą czuć się mniej komfortowo, ale w zasadzie to dla wysokich kierowców i w segmencie 500+ jest sporo zbyt niskich maszyn. Ja mam 178 cm wzrostu i na testowanym GSX-ie czułem się w porządku. Wprawdzie na początku miałem trochę problemów, ale nie z jego wielkością, ale ze znalezieniem swoje pozycji na siedzeniu. Motocykl ten wymusza nieco bardziej sportową postawę, a ja przyzwyczajony jestem do zdecydowanie turystycznej. Po dwóch dniach problem zniknął.

""

fot. Piotr Zając

Foto: moto.rp.pl

Nie ukrywam, że ludzie oglądali się za mną na ulicy, ale ich wzrok przyciągał właśnie motocykl. Stawiam, że to efekt malowania. Dostałem bowiem maszynę w kolorystce Moto GP, która faktycznie na ulicy się wyróżnia. Poza tym moto robiło wokół siebie sporo szumu (dosłownie), bo zostało wyposażone w akcesoryjny wydech od Yoshimury. Na niskich obrotach maszyna brzmi, jakby miała co najmniej pięć razy więcej miejsca w cylindrach, ale na wyższych bliżej jej do kosiarki z przepalonym tłumikiem.

CZYTAJ TAKŻE: BMW tańsze od Peugeota

Jak na drodze trochę się poluzowało, pozwoliłem sobie odkręcić manetkę. Nie jest to oczywiście demon prędkości, bo nie takie jest jego przeznaczenie. Myślę, że optymalna prędkość to ok. 90 km/h. Silnik wydaje się być wtedy w najlepszym nastroju, a drgania są dobrze wytłumione i po zejściu z maszyny nie czuć mrowienia w kończynach. Na warszawskiej obwodnicy udało mi się rozpędzić moto do 120 km/h na szóstym biegu, ale czuć było jeszcze zapas. Być może na więcej nie pozwoliła aura, bo wiało i lało. Na YouTubie widziałem testerów, co śmigali nawet po 135 km/h. To całkiem sporo, ale na takim motocyklu mało komfortowe i przede wszystkim raczej nie zachowamy przy takiej dynamice spalania na poziomie ok. 2 l/100 km (taką średnią podaje producent). Dla zainteresowanych dodam, że rozpędzenie GSX-a do 100 km/h zajmuje mnie więcej od 14 do 15 s.

""

fot. Piotr Zając

Foto: moto.rp.pl

Co istotne – skutecznie można go z tej prędkości wyhamować. Zapewniają to dwa hamulce tarczowe wyposażone w system ABS. Ten ostatni naprawdę daje spore poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Zwłaszcza, jak na drodze jest mokro. Mamy krótszą drogę hamowania, a w razie gwałtownego zaciśnięcia klamki mniejsze jest ryzyko zablokowania koła, które zazwyczaj kończy się nieprzyjemnym kontaktem z podłożem. Myślę, że ABS robi różnicę w tej klasie motocykli. Zakładając bowiem, że większość ich użytkowników jest na początku swoje przygody z jednośladami, to wątpię, by mięli wrodzone, prawidłowe odruchy, pozwalające bezpiecznie zatrzymać maszynę nie wyposażoną w dodatkowe systemy antypoślizgowe. Chyba, że ktoś urodził się już Valentino Rossim czy Guyem Martinem. Dodam tylko, że ABS nie może usypiać naszej czujności i nie zwalnia nas z obowiązku doskonalenia swoich umiejętności.

Bardziej do miasta

Wracając do jazdy w trasie – mankamentem każdej 125-ki jest wyprzedzanie. Przy wysokiej prędkości potrzeba sporo czasu, by wyprzedzić np. jadącego 90 km/h tira. Zwłaszcza, jeśli nie sprzyja aura lub mamy pod górkę. Ponadto niska masa motocykla sprawia, że mocno odczuwalne są uderzenia powietrza pchanego lub rozbijanego przez większe auta. Tak wiec trasy szybkiego ruchu to nie najlepsze środowisko dla takich maszyn. Chociaż z drugiej strony wiem, że są pasjonaci, którzy takimi maluchami objeżdżają kontynenty – pozdrowienia dla pani Weroniki Kwapisz, która Suzuki Van Vanem zwiedziła niemal całą Europę. Wszystko zależy więc od nastawienia i preferencji. Szukając kompromisu, sugerowałbym, by dla 125-ek wybierać boczne drogi, na których ruch jest mniejszy, wolniejszy, a w gratisie być może dostaniemy ładniejsze widoki.

""

fot. Suzuki

Foto: moto.rp.pl

CZYTAJ TAKŻE: Suzuki Katana: Nowa szansa

Na koniec kilka słów o podzespołach i gadżetach. Skrzynia chodzi bardzo lekko i cicho. Ani razu nie miałem problemu z wbiciem jakiegokolwiek biegu czy z płynnym przejściem z jedynki na dwójkę. Moc oddawana jest liniowo i w mieście nie trzeba często machać wajchą. Na biegach: 2, 3, 4 mamy spory zakres prędkości, przy której możemy się poruszać. Z gadżetów zwróciłbym uwagę na panel wyświetlacza. Oprócz prędkości, obrotów i kilku podstawowych kontrolek, mamy na nim pokazany i bieg jałowy i każdy inny bieg. To spore ułatwienie, zwłaszcza dla tych, którzy jeszcze nie czują silnika i nie w stanie ocenić, na którym biegu jadą tylko na podstawie obrotów. Dobre są też lampki kierunkowskazów, bo przypominają nam, że coś trzeba wyłączyć, by nie zmylić innych uczestników ruchu. Moto jest na wtrysku, więc odpada problem z zapłonem w chłodniejsze dni. Nie ma centralnej stopki, która przydaje się chociażby wtedy, gdy chcemy podregulować napięcie łańcucha. Jest za to mały schowek pod siedzeniem pasażera. Wprawdzie butelki z wodą tam nie schowacie, ale kilka podstawowych kluczy powinno wejść.

CZYTAJ TAKŻE: Miejskie skutery alternatywą dla samochodów

125-ka Suzuki to motocykl dedykowany miejskim wojażom. W korki wjeżdża jak dzik w trufle, a układ hamulcowy zatrzyma nas, gdy puścimy wodze fantazji i rozpędzimy się do ponad 100 km/h. Przez sportowy charakter śmiało możemy zabrać tę maszyną na tor i szlifować swoje umiejętności. Za to dalekie trasy w tym przypadku to wyzwanie dla cierpliwych twardzieli.

Suzuki GSX-S125

Wymiary (długość, szerokość, wysokość mm)2000/745/1035
Rozstaw osi (mm) 1300
Prześwit/wysokość siedziska (mm(165/785
Masa własna (kg)133
Silnik 124,4 cm3. 1-cyl., czterosuwowy, DOHC, chłodzony cieczą
Moc 11 kW (15 KM) / 10000 obr./ min
Skrzynia biegów6-biegowa o stałym zazębieniu
Prędkość maks. (km/h)135
System smarowaniamokra miska olejowa
Zużycie paliwa (dane producenta, mieszany) l/100 km2,1
cena 15 tys. zł

Wiem, że dla wielu osób nazywanie 125-ek motocyklami to nadużycie, ale ja do tego grona nie należę. Silnik może i mniejszy, ale rozpędza te dwa kółka do ponad 100 km/h, pozwala poczuć prawa fizyki w zakrętach i bez kompleksów można się ustawiać na światłach przed puszkami. Nie raz widziałem na torach, jak 125-ki objeżdżały dużo większe pojemności, a kierowca miał przy tym mnóstwo frajdy. W wielu przypadkach 125-ka to początek przygody z jednośladami i dodałbym – rozsądny początek. Na takich motocyklach spokojnie można przyswoić sobie podstawy prawidłowej jazdy: właściwy dosiad, hamowanie progresywne, dociążanie podnóżków, przeciwskręt czy prawidłowy tor pokonywania zakrętów. A przy tym wszystkim taki maluch wiele nam wybaczy i z pewnością łatwiej uniknąć na nim kraksy niż na litrowym „potworze”.

Pozostało 91% artykułu
Dwa Kółka
Oto najmocniejszy jednocylindrowy silnik na świecie. Produkuje go włoska firma
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Dwa Kółka
Polska firma motocyklowa podbiła Rzym. Wyróżniono motocykl pokryty wytatuowaną skórą
Dwa Kółka
Romet inwestuje 100 mln zł. Chce mieć najnowocześniejszą fabrykę rowerów w Europie
Dwa Kółka
To jest chyba najdziwniejszy pojazd BMW. Coś między skuterem a motocyklem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Dwa Kółka
Ten motocykl zbudowano w Rzeszowie. Wygrał na największym festiwalu motocyklowym