Był rok 2010 gdy motoryzacyjny świat został zaskoczony propozycją Nissana. Chwilę wcześniej do oferty wszedł pierwszy w historii crossover – Qashqai. To był przemyślany plan Japończyków dobrze czytających rynkowe trendy. Sprzedaż Primery i Almery malała, więc należało zaryzykować. Juke jednak był czymś zupełnie nowym, futurystycznym. Wzbudzał tyle samo kontrowersji, co zachwytów. Nie było miejsca na pośrednie emocje. Mimo tego, auto debiutujące w segmencie B okazało się strzałem w dziesiątkę. Przez 9 lat do nabywców trafiło około 1,5 miliona egzemplarzy. Długi rynkowy staż i coraz mocniejsza konkurencja sprawiły, że druga generacja w końcu musiała ujrzeć światło dzienne.
Najnowszy Juke korzysta z platformy CMF-B, na której zbudowano również najnowsze wcielenie Renault Clio. Wymiana podzespołów w sojuszu Nissan-Renault-Mitsubishi powinna sukcesywnie przybierać na sile. Niemniej, w japońskim przedstawicielu koncernu znajdziemy mnóstwo indywidualnych cech. Auto może i nie jest już tak nieszablonowe, ale z pewnością ciekawe. Nadwozie urosło i mierzy teraz 421 centymetrów długości, 180 szerokości i 159,5 wysokości. W przedniej części w standardzie występuje w pełni LED-owe oświetlenie. W tylnych lampach wpisano diodowe światła, a karoserię można osadzić na 16-19 calowych obręczach ze stopów lekkich. Do tego dochodzi kilkanaście wariantów kolorystycznych obejmujących kontrastujący z lakierem nadwozia dach i lusterka boczne.