Jeep Grand Cherokee SRT Trackhawk: Diabeł wcielony

To zabawne, że najmocniejszego seryjnie produkowanego SUV-a oferuje marka, dla której sportowy wizerunek jest kwestią całkowicie poboczną. Ale może dlatego akurat Trackhawk budzi wśród fanów Jeepa takie emocje.

Publikacja: 17.06.2019 18:32

Jeep Grand Cherokee SRT Trackhawk: Diabeł wcielony

Foto: moto.rp.pl

Niedawno Honda Mean Mower MK2 z czterocylindrowym, litrowym silnikiem o mocy… 192 KM pobiła rekord prędkości w kategorii traktorków – kosiarek do trawy. Zmodyfikowana maszyna, która zachowała jednak zdolność do wypełniania pierwotnej funkcji (to warunek uznania rekordu) osiągnęła 242,99 km/h, przyspieszając do setki w mniej niż 3 s. Gdyby Alvin Straight, bohater filmu Davida Lyncha „Prosta historia” dysponował taką maszyną zamiast swojego małego traktorka, mogłaby powstać nowa wersja „Znikającego punktu”, a nie filozoficzny i powolny film drogi. Z drugiej strony, akurat nie o prędkość Lynchowi chodziło. A wracając do Hondy… Ktoś spyta, po co? A dlaczego nie?

""

Jeep Grand Cherokee SRT Trackhawk / fot. Wojciech Romański.

Foto: moto.rp.pl

Czołg z dopalaczem

Podobnie jest z Jeepem Grand Cherokee w wersji Trackhawk z tą różnicą, że w przeciwieństwie do kosiarki Hondy jest to model, który można tak po prostu kupić. To projekt tak absolutnie bezsensowny, że aż piękny. Bo po diabła w ważącym 2,5 tony SUV-ie, o dopuszczalnej masie całkowitej zbliżonej do 3 ton, stworzonym do komfortowego snucia się po amerykańskich autostradach z opcją zjechania w mniej skaliste fragmenty Gór Skalistych 6,2-litrowy silnik V8 HEMI oferujący 710 KM mocy i 868 Nm momentu obrotowego? Po co komu taka piekielna maszyna, którą można rozpędzić się do setki w… 3,7 s., czyli szybciej od większości samochodów uchodzących za sportowe i niewiele wolniej od szalonej kosiarki, i doprowadzić kierowcę do 290 km/h? Trzy tony pędzące z taką prędkością, aż ciarki chodzą po plecach, zwłaszcza gdy pomyśli się o wchodzeniu tą szafą na kółkach w zakręt… Zatem po co, skoro Jeep wcale nie stara się o zajęcie poczesnego miejsca w panteonie aut wyścigowych? A dlaczego nie?

""

Jeep Grand Cherokee SRT Trackhawk / fot. Wojciech Romański.

Foto: moto.rp.pl

CZYTAJ TAKŻE: Jeep Renegade: W błoto na trzech cylindrach

Właściwie to może się i nie stara, ale chętnie udowadnia, że gdyby chciał, to by mógł. Ostatecznie Trackhawk jest dziś najszybszym SUV-em w popularnych w USA rozgrywkach na dystansie 1/4 mili, czyli ok. 400 m (Drag Racing), które pokonał w 11,6 s. Pobił także rekord prędkości na lodzie w kategorii SUV-ów podczas Baikal Ice Motor Sports Festival w Rosji osiągając średnią prędkość ponad 257 km/h na dystansie 1 km ze startu lotnego, a najwyższa zarejestrowana szybkość to 280 km/h. A po modyfikacji, dokonanej przez Hennessey, firmę tuningową z Teksasu (moc wzrosła do 1217 KM, a maksymalny moment obrotowy to 1356 Nm) Trackhawk dzierży także tytuł najszybciej przyspieszającego SUV-a na świecie – przejście od zera do 60 mil na godzinę (96,6 km/h) zajmuje mu 2,3 sekundy. W tym wypadku kosiarka zostałaby w pobitym polu. To takie amerykańskie, mocne i dumne… Niewątpliwie ta maszyna jest mistrzem gnania do przodu na wprost.

Trackhawk to zmutowany do kwadratu Grand Cherokee SRT. Ten model, zajmujący jeszcze dwa lata temu pierwsze miejsce na liście najdroższych i najbardziej „wypasionych” Jeepów, gra jedną z liczących się ról w gronie mocnych SUV-ów. Tu mamy nawet więcej pojemności, bo 6,4 l, ale sporo mniej koni, bo „jedynie” 468. Ale uczciwych, pochodzących z wolnossącej V8, które podrywają to auto do setki w niespełna 5 sekund i doprowadzają je do 257 km/h. I już w przypadku SRT – uwzględniając jego masę – ostrzega się, żeby za kierownicę lepiej nie siadali ci, którzy nie mają szacunku dla samochodów. Ale Amerykanie, skoro mogą, chcieli jeszcze więcej. Wzięli turbodoładowany silnik z Dodge’a Challengera Hellcat, wzmocnili, co się dało, żeby ta piekielna maszyna nie rozleciała się po kilku cyklach przyspieszania i hamowania, podziurawili dodatkowo przód, żeby pod maskę trafiało jak najwięcej powietrza, umocowali z tyłu dwa potężne, podwójne wydechy, zapakowali do środka wszystkie możliwe opcje wyposażeniowe, tak by stały się luksusowym standardem i… wypuścili na rynek. Tak powstał Trackhawk.

""

Jeep Grand Cherokee SRT Trackhawk / fot. Wojciech Romański.

Foto: moto.rp.pl

Ogień na drodze

Nie nastawiałem się na tą przygodę, kiedy lecieliśmy na terenowe próby modeli Jeepa nad jezioro Garda. Ale z pośród trzech Grand Cherokee, które czekały na nas przy lotnisku w Weronie, trafił się nam akurat ten. Przypadek, który postanowiliśmy wykorzystać na tyle, na ile się dało. Trackhawk z zewnątrz niby niewiele różni się od „zwykłego” SRT, choć już z tyłu widać, że jest inaczej: to te wspomniane już podwójne wydechy i logo Trackhawk. Na burcie drzwi pod nazwą modelu dumnie dodano słowo Supercharged, z przodu mamy znacznie większe wloty powietrza, plus dodatkowe na samej masce. Do tego 20-calowe obręcze kół, kryjące kolejne naj… czyli tarcze hamulcowe o średnicy 40 cm z przodu i 35 cm z tyłu, największe z montowanych w seryjnie produkowanych SUV-ach. Hamulce Brembo są w stanie postawić dęba tego dzikiego słonia: aby zatrzymać go z prędkości 100 km/h potrzebują niewiele ponad 35 m. Brzmi to równie nieprawdopodobnie w kontekście ponad 2,5-tonowej maszyny, jak te niespełna 4 sekundy do setki, a jednak.

""

Jeep Grand Cherokee SRT Trackhawk / fot. Wojciech Romański.

Foto: moto.rp.pl

CZYTAJ TAKŻE: Nowy Jeep Wrangler: Tradycja plus szczypta nowoczesności

Wszystkie te wizualne smaczki nie sprawiają jednak, że Trackhawk krzykliwie dopomina się uwagi, wręcz przeciwnie, stara się wtopić w tłum. Może pozwala to nieświadomym minąć go obojętnie gdy stoi, ale już nie wtedy, gdy pracuje silnik, wydając swoje gulgoczące pomruki, a już na pewno nie wtedy, gdy dodaje się gazu. Dźwięk wydechu może się śnić po nocach, jest gardłowy i dziki, zmianom biegów na wysokich obrotach towarzyszą szarpnięcia i strzały, do tego dochodzi wściekły gwizd turbiny. Prawdziwa symfonia mocy. Tak naprawdę jednak największe wrażenie robi przyspieszenie. Czym innym jest taki start w nisko posadowionym aucie sportowym, czym innym w ciężkiej – a ten ciężar naprawdę się czuje – szafie na kołach. Nawet licznik wyskalowany do 320 km/h  nie ostrzega przed tym, co się stanie, gdy naciśniemy gaz, a już nie daj Bóg, gdy odpalimy procedurę Launch Control. Można to porównać do startującej motorówki, której dziób nagle zaczyna wyskakiwać nad fale.

""

fot. Jeep

Foto: moto.rp.pl

Nad tym, żeby auto się przy tym nie straciło kontaktu z ziemią, czuwa napęd na cztery koła Quadra-Trac, mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu dla tylnej osi i adaptacyjne zawieszenie z systemem tłumienia Bilstein. Z monstrualnym silnikiem znakomicie współpracuje 8-biegowa skrzynia ZF, która potrafi żonglować przełożeniami tak jak zaczarowana, choć niby jest zwykłym, jednosprzęgłowym automatem. Jej działanie można jeszcze przyspieszyć wybierając np. tryb Race systemu Selec-Track, który ma ich w sumie pięć do wyboru. I wszystko pięknie, gdy jedziemy na wprost. Bo zakręty – z oczywistych powodów – nie są żywiołem najmocniejszego z Jeepów, choć niezbędną utratę prędkości przed łukiem da się błyskawicznie odrobić.

Wolno po podjeździe: 26 litrów na 100 km

""

fot. Jeep

Foto: moto.rp.pl

Szczerze żałuję, że nie mieliśmy okazji dotknąć pełni mocy Trackhawka – co prawda na promenadach kurortów nad jeziorem Garda prezentował się znakomicie, ale jednak gęsto porozstawiane fotoradary i kręcący się wszędzie turyści nie pozwalali na nic więcej, niż spacerowy przejazd, a przed zakusami „próby torowej” ustrzegł nad korek na autostradzie. A i tak spalanie sięgnęło 23-26 l/100 km w zależności od tego, czy robiliśmy próbę przyspieszania 0-50 km/h, czy też snuliśmy się w trybie promenadowym. Umiejętność wytwarzania wiru w baku jest w przypadku tego modelu praktycznie nieograniczona, stąd rzadko kiedy dane podawane przez producenta wywołują aż takie parsknięcie. Średnia to niby 16,8 l/100 km, trasa 11,7 l/100 km a miasto 25,5 l/100 km. Przy eksploatacji wykorzystującej choć ułamek możliwości tego auta nie liczmy na mniej niż 30 l/100 km. A najlepiej kupmy sobie rafinerię.

""

Jeep Grand Cherokee SRT Trackhawk / fot. Wojciech Romański.

Foto: moto.rp.pl

O reszcie nie ma się co rozpisywać. Jest prawie wszystko, co się da włożyć do samochodu (choć nie ma HUD-a, a szkoda), jest nawet 19-głośnikowy system Harman Kardon z dwoma subwooferami, choć trzeba być nieczułym na mechaniczne dźwięki, by z niego korzystać. Na upartego można uznać, że to luksusowy samochód rodzinny, bo – paradoksalnie – standardowo zawieszenie jest zestrojone w miarę miękko jak na możliwości tego auta. Cudownie abstrakcyjny samochód rodzinny za jedyne 540 tys. zł, jak na te możliwości zupełnie przyzwoicie, w którym każdy z tylnych foteli ma swój ekran wideo z własnym wejściem HDMI i… archaicznym AV1. Ktoś spyta, a po co? A dlaczego nie. To jest Ameryka.

Jeep Grand Cherokee SRT Trackhawk

Wymiary (długość, szerokość, wysokość mm)4846/1954/1749
Rozstaw osi (mm) 2915
Prześwit (mm)210
Masa własna pusty (kg)/ dopuszczalna masa całkowita (kg)2 456 / 2949
SilnikV8 HEMI turbo 6166 ccm
Moc 522 kW / 710 KM / 6000 obr./min
Maks. moment obrotowy868 Nm przy 4800 obr/min
Prędkość maks. (km/h)290
Przyspieszenie 0-100 km/h w s. 3,7
Zużycie paliwa (dane producenta, miasto, trasa, mieszany) l/100 km według cyklu NEDC25,5/11,7/16,8
Pojemność bagażnika (l) 495/1689
napęd4WD
cena od540 tys. zł
""

Jeep Grand Cherokee SRT Trackhawk / fot. Wojciech Romański.

Foto: moto.rp.pl

""

Jeep Grand Cherokee SRT Trackhawk / fot. Wojciech Romański.

Foto: moto.rp.pl

""

Jeep Grand Cherokee SRT Trackhawk / fot. Wojciech Romański.

Foto: moto.rp.pl

""

Jeep Grand Cherokee SRT Trackhawk / fot. Wojciech Romański.

Foto: moto.rp.pl

""

Jeep Grand Cherokee SRT Trackhawk / fot. Wojciech Romański.

Foto: moto.rp.pl

Niedawno Honda Mean Mower MK2 z czterocylindrowym, litrowym silnikiem o mocy… 192 KM pobiła rekord prędkości w kategorii traktorków – kosiarek do trawy. Zmodyfikowana maszyna, która zachowała jednak zdolność do wypełniania pierwotnej funkcji (to warunek uznania rekordu) osiągnęła 242,99 km/h, przyspieszając do setki w mniej niż 3 s. Gdyby Alvin Straight, bohater filmu Davida Lyncha „Prosta historia” dysponował taką maszyną zamiast swojego małego traktorka, mogłaby powstać nowa wersja „Znikającego punktu”, a nie filozoficzny i powolny film drogi. Z drugiej strony, akurat nie o prędkość Lynchowi chodziło. A wracając do Hondy… Ktoś spyta, po co? A dlaczego nie?

Pozostało 93% artykułu
Za Kierownicą
Podróż Rolls-Roycem Ghost po USA. Wyjątkowość miejsc i chwil
Za Kierownicą
Porsche elektrycznie. Jazda po torze e-nowościami i bicie rekordu
Za Kierownicą
Skoda Kodiaq: SUV, który potrafi wszystko
Za Kierownicą
Porsche Taycan Cross Turismo 4S: Zwykła podróż na prądzie przez pół Europy
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Za Kierownicą
Audi S8: S jak sport, siła i subtelność