Citroen C1, Toyota Aygo, Volkswagen Up, Kia Picanto, Skoda Citigo, nie wspominając o bardziej designerskich modelach, jak choćby Fiat 500…, to dziś królowie najmniejszego segmentu aut. No i Karl. Z zewnątrz nic szczególnego, może poza skośnymi, nieco filuternymi przetłoczeniami na bocznych drzwiach. Ot, małe pudełko – mierzące ledwie 3,65 metra długości, 1,6 m. szerokości i 1,47 m wysokości, przygotowane do skoków po mieście. Trudno zresztą oczekiwać wielkiej fantazji, ta została przeniesiona na brata Adama, który w tym towarzystwie robi za szpanera i eleganta z własnym, wyrafinowanym stylem. Dlatego nie ma się co rozwodzić nad tym, co widzimy z zewnątrz, może poza konstatacją, że choć może najmniejszy Opel się niespecjalnie wyróżnia w tłumie, ale brzydoty zarzucić mu nie można. Uczciwa, niemiecka robota.
fot. Wojciech Romański
Wsiadając do środka Karla w wersji wyposażenia Cosmo nie spodziewałem się wiele, a to błąd. Pierwsze wrażenie – nie czuć tu biedy, która często wyziera z kątów popularnych samochodów tego segmentu. Widać tu jedność gatunkową z wszystkimi większymi kuzynami, począwszy od multimedialnego centrum sterowania Navi 4,0 IntelliLink (warto dopłacić 1,2 tys. zł), o nieco co prawda zubożonych funkcjach niż u większych kolegów, przez tablicę zegarów aż po kierownicę, porządnie obszytą skórą. Generalnie wnętrze z punktu widzenia kierowcy nie pozostawia wiele do życzenia, może tylko brakuje drugiej osi regulacji kierownicy. Podgrzewane fotele, jednostrefowa automatyczna klimatyzacja, podgrzewana kierownica i inne bajery znane z wyższych klas, a także specjalna opcja wspomagania kierownicy – city, która pozwala obracać nią jednym palcem (siła wspomagania jest w tym ustawieniu nawet przesadna). Pakiet co najmniej przyzwoity. Co istotne, choć może plastiki nie są najwyższej próby, ale nic nie skrzypi i nie trzeszczy, jakość spasowania robi wrażenie. Oczywiście z punku widzenia kierowcy na brak miejsca nie można narzekać, pasażerowie z tyłu takiego luksusu już mieć nie będą. Ale cudów nie ma. Przecież za nimi jeszcze mieści się bagażnik o znośnej jak na miasto pojemności 206 litrów.
Wypuszczając na rynek Karla Opel postanowił się nie wygłupiać. Auto napędza jeden rodzaj silnika, litrowy, klasyczny wolnossący motor o mocy 75 KM i 95 Nm, który pozwoli wykręcić setkę po niecałych 14 sekundach. Słabo powiecie? No pewnie, ale to nie jest rakieta. Za to jednostka pracuje bardzo cicho i niezwykle kulturalnie, a brak szóstego biegu nie jest szczególnie dokuczliwy nawet przy szybszej jeździe poza miastem. Co nie znaczy, że mogłoby jej nie być. Testowe spalanie – 6,4 litra/100 km to w miarę przyzwoity wynik, choć producent obiecuje 4,5 l. Ale najlepsze jest to, że to autko naprawdę świetnie się prowadzi. Ciche, zwinne, przyjemne. Tylko trzeba uważać na silniejszy, boczny wiatr. Mój przyjaciel Karl.