Volkswagen Caddy Furgon 1,4 TGI BMT: Jazda na gazie

Być może to najważniejszy samochód, jakim kiedykolwiek jeździłem. Być może, bo niewykluczone, że to kolejna ślepa uliczka rozwoju motoryzacji. Nie mam umiejętności Wróżbity Macieja, wiem jednak, że miałem okazję dokładnie poznać jedną z prostszych alternatyw dla benzyny i ropy. Taką, która właściwie nie wymaga od kierowcy żadnych wyrzeczeń.

Publikacja: 17.08.2019 08:19

Volkswagen Caddy Furgon 1,4 TGI BMT: Jazda na gazie

Foto: fot. Krzysztof Galimski

Samochody elektryczne są modne, ekologiczne i dają niesamowitą frajdę z jazdy. Są też potwornie drogie, mają mały zasięg, a ich ładowanie twa wielokrotnie dłużej, niż wizyta na stacji benzynowej. Do tego są kiepskie na trasie, a ich zasięg zależy nawet od pory roku. Dziś wciąż nie są prawdziwą alternatywą dla samochodów z silnikiem benzynowym czy diesla. A przecież nikt już nie neguje, że znalezienie innego, czystszego źródła napędu jest po prostu koniecznością. Producenci więc uparcie szukają czegoś, co łączyłoby zalety spalinowych weteranów szos z zielonymi normami.

""

fot. moto.rp.pl/Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

Jedną z takich propozycji mam przed sobą. To Volkswagen Caddy – jeden z dziesiątków tysięcy małych dostawczaków, jakie poruszają się po naszych drogach. Ten wyróżnia się jednak potężnymi okleinami, informującymi o miłości do naszej planety. Ten pojazd korzysta bowiem z jednego z tak zwanych „paliw alternatywnych”. Zamiast ropy czy benzyny, w jego silniku spalany jest CNG. Te trzy litery oznaczają „Skroplony Gaz Ziemny” i jest to coś, co prawie nie emituje zanieczyszczeń. Może nie jest aż tak czysty jak elektryk, ale prawie. W każdym razie jest to na tyle „eko”, by w naszej ustawie o elektromobilności były zapisane nie tylko pojazdy na prąd. Te same przywileje dotyczą także samochodów zasilanych różnymi rodzajami gazu ziemnego, czyli LNG i właśnie CNG.

CZYTAJ TAKŻE: Dacia Dokker: Złota rączka

Zobaczmy więc, jak wygląda życie z takim właśnie pojazdem. Z zewnątrz Caddy CNG absolutnie niczym się nie różni od swoich dieslowo – benzynowej braci. Jedynie pod klapką znajdziemy dwa wlewy paliwa – jeden dla benzyny a drugi dla gazu ziemnego. Zaraz, zaraz… co tu robi benzyna? Ano jest. Zbiornik na tradycyjne paliwo mieści 13 litrów. Niewiele – ale to rezerwa na wypadek skończenia się gazu daleko od jakiejkolwiek stacji. Normalnie jednak Caddy porusza się na gazie. Przełączanie pomiędzy rodzajami paliwa odbywa się automatycznie – nie ma możliwości ręcznego wyboru. Od momentu odpalenia wszystko działa na gaz. Benzyna zaczyna zasilać silnik dopiero po całkowitym opróżnieniu zbiornika z CNG.

""

fot. moto.rp.pl/Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

Jadąc nie odczuwa się żadnej różnicy. Na obu rodzajach paliwa silnik pracuje dokładnie tak samo. Dostawczy Volkswagen nie jest ani szybszy, ani wolniejszy. Nie jest też cichszy czy głośniejszy. Jest dokładnie taki, jak był. Tak czy inaczej, nie jest to specjalnie szybki samochód. Silnik o pojemności 1,4 litra rozwija moc 110 KM. Całe 12,9 sekundy zajmuje mu przyspieszenie do 100 km/h i może osiągnąć 174 km/h. Nic nadzwyczajnego, ale w tym segmencie też nie jest to jakiś zły wynik. Daje radę. Odkładając na bok osiągi, podróżuje się nim całkiem przyjemnie. W miejskich korkach wybitne przyspieszenie nie jest potrzebne, za to nie miałbym nic przeciwko automatycznej skrzyni. Nic z tego jednak. Ta wersja silnikowa występuje wyłącznie w połączeniu z sześciobiegową skrzynią manualną. Tyle dobrego, że to typowy manual spod znaku VW – precyzyjny i płynny.

CZYTAJ TAKŻE: Opel Vivaro Furgon Izoterma Gruau: Niestraszny mu mróz czy upały

Skoro już jesteśmy przy wnętrzu pojazdu, to tu także wszystko zostało po staremu. Jedyną różnicą są wskaźniki dwa poziomu paliwa. Pierwszy pokazuje poziom CNG, drugi – benzyny. Cała reszta – jak w każdym dostawczym Volkswagenie. To zaś oznacza jakość materiałów o poziom wyżej niż zwykło się w tym segmencie spotykać. Nie wszystko jest jednak perfekcyjne. Po raz pierwszy w życiu mogę się przyczepić do ergonomii w samochodzie tego producenta. Oto moja uwaga – przyciski do otwierania szyb są położone zbyt blisko i przez to trzeba nienaturalnie wyginać rękę. Koniec uwag.

""

fot. moto.rp.pl/Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

Największa wada tego pojazdu nie wynika z działań czy zaniedbań konstruktorów. Nie ma nawet nic wspólnego z samym pojazdem. Jest to bowiem brak odpowiedniej infrastruktury. Stacji CNG mamy w Polsce całe 23 sztuki, z czego tylko jedną w Warszawie. To i tak nieźle, bo są całe województwa, gdzie nie znajdziemy ani jednego miejsca, w którym można by uzupełnić bak. Szkoda, bo sama procedura tankowania tego niezwykłego paliwa jest dość zwyczajna. Podjeżdżamy na stację a resztę robi odpowiednio przeszkolony pracownik. Samemu nie wolno, choć proces nie wygląda na specjalnie skomplikowany i przeciętnie inteligentny człowiek nauczyłby się obsługi dwóch dźwigienek w jakieś dwie minuty. Nalanie całego baku zajmie ok. trzech – czterech minut – to też duża przewaga nad samochodami na prąd.

CZYTAJ TAKŻE: Volkswagen e-Crafter: Ekologia (na razie) się ceni

Jak zwykle przy dostawczakach, najważniejsze są koszty. Zacznijmy więc od ceny samego pojazdu. Caddy z fabryczną instalacją CNG kosztuje 90 tys. zł. Pod względem osiągów możemy ją porównać z czysto benzynową 1,0 TSI (moc 102 KM) oraz dwulitrowym dieslem, również o mocy 102 koni. Pod maską naszego Volkswagena biega co prawda o osiem kucyków więcej, ale dodatkowy ciężar instalacji niweluje tę różnicę. Benzynowy furgon kosztuje 80 tys. zł z ręczną skrzynią i 90 tys. z 7-stopniową DSG. Za diesla zapłacimy nieco więcej – 84 tys. przy manualu i 94 tys., jeżeli zmiana biegów jest zajęciem, którym nie chcemy się zajmować.

""

fot. moto.rp.pl/Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

Jak widać, Caddy napędzany gazem ziemnym kosztuje więc nieco drożej niż wersje czysto benzynowe, ale taniej niż diesle. Cenowo nie ma więc co go nawet próbować porównywać z elektrycznymi dostawczakimi, które wymagają wydania przynajmniej dwukrotnie większych pieniędzy. Nieźle wyglądają też koszty utrzymania. Obecnie kilogram gazu kosztuje ok. 5,2 – 5,3 zł. Uzupełnienie baku po przejechaniu dokładnie 305 km kosztowało mnie równe 94 zł co oznacza, że średnie zużycie wyniosło ok. 6 kg/100 km. Od początku września koszty użytkowania takiego samochodu jeszcze bardziej spadną, bo wchodzi w życie ustawa likwidująca akcyzę na CNG. Może więc to jest jedna z wartych uwagi ekologicznych ścieżek?

Volkswagen Caddy Furgon 1,4 TGI BMT

Wymiary (długość, szerokość, wysokość mm)4400/1790/1820
Rozstaw osi (mm) 2680
Silnik4 cylindrowy, 1395 ccm
Moc 110 KM (81 kW) przy 4800 obr/min
Maks. moment obrotowy200 Nm przy 1500 - 3500 obr/min
Prędkość maks. (km/h)174
Przyspieszenie 0-100 km/h w s. 12,9
Zużycie CNG (dane producenta, miasto/trasa/mieszany) kg/100 km według cyklu NEDC6,2/4,2/5,7
pojemność przestrzeni ładunkowej (l)3200
cena od 90 000 zł
""

fot. moto.rp.pl/Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Krzysztof Galimski

moto.rp.pl

Samochody elektryczne są modne, ekologiczne i dają niesamowitą frajdę z jazdy. Są też potwornie drogie, mają mały zasięg, a ich ładowanie twa wielokrotnie dłużej, niż wizyta na stacji benzynowej. Do tego są kiepskie na trasie, a ich zasięg zależy nawet od pory roku. Dziś wciąż nie są prawdziwą alternatywą dla samochodów z silnikiem benzynowym czy diesla. A przecież nikt już nie neguje, że znalezienie innego, czystszego źródła napędu jest po prostu koniecznością. Producenci więc uparcie szukają czegoś, co łączyłoby zalety spalinowych weteranów szos z zielonymi normami.

Pozostało 92% artykułu
Za Kierownicą
Porsche 911 Dakar RED58 Special: Uszanowanie, panie Sobiesławie
Za Kierownicą
Ford Transit Trail: Dostawczak z twarzą Raptora
Za Kierownicą
Volkswagen ID. Buzz: Wyjątkowość całości
Za Kierownicą
Ford Kuga vs. Toyota Rav4: Podobne, ale nie takie same
Za Kierownicą
Tesla Model S Plaid: Elektryczna bestia