Bo C3 Aircross jest ładny. Zwłaszcza wtedy, gdy się mu dobierze odpowiedni lakier. „Mój” jest pomarańczowy i pasuje do tego wozu idealnie. Jeżeli ktoś uważa inaczej, ma do dyspozycji aż 90 różnych wariantów malowania swojego Aircrossa. Z pewnością znajdzie coś dla siebie. Żałuję tylko, że Citroen szybko porzucił wprowadzone w modelu C3 Cactus panele „Airbumps”. W Aircrosie nie są dostępne nawet w opcji.
fot. Citroen
Standardowy kokpit jest ciekawie narysowany i logicznie rozplanowany, ale trochę zbyt szary. Kilka niewielkich wstawek w kolorze nadwozia to stanowczo za mało. Można jednak temu zaradzić wykupując odpowiedni pakiet, dzięki któremu samochód będzie w środku równie barwny i wesoły, co na zewnątrz. Jakość tworzyw niestety nie zachwyca. Z drugiej strony, w tej klasie cenowej twarde tworzywa są akceptowalne, a do jakości spasowania nie można się przyczepić.
fot. Citroen
Przy włączeniu nawigacji, ikony na dotykowym ekranie są jednak stanowczo za małe i trafienie we właściwą nie zawsze jest proste. Szczególnie na wyboistej drodze. Szczęśliwie to jedyny problem z ergonomią w tym samochodzie. Cała reszta jest czytelna i logiczna, a wnętrze oferuje wystarczając przestrzeni, by cztery masywne i postawne osoby podróżowały w komforcie. Dodatkowo, 410-litriowy bagażnik można szybko powiększyć przesuwając tylną kanapę nawet o 15 cm do przodu. Taki zabieg zwiększa jego przestrzeń do aż 520 l. Oczywiście kosztem miejsca na nogi siedzących z tyłu pasażerów. Ale dobrze jest mieć taką możliwość. To rzadkość i to nie tylko w tej klasie.