Wirus uderzył i biznes na kołach przestał się kręcić

Firmy taksówkowe notują nawet 70-proc. spadki zamówień, a operatorzy hulajnóg czy rowerów na minuty zawieszają usługi. Epidemia sprawiła, że branża miejskich przewozów znalazła się w kryzysie.

Publikacja: 17.03.2020 20:19

Wirus uderzył i biznes na kołach przestał się kręcić

Foto: moto.rp.pl

Opustoszałe ulice rodzimych miast nie pozostawiają wątpliwości – epidemia koronawirusa zapędziła Polaków do domów. Wdrożony system zdalnej pracy, zamknięte szkoły, centra handlowe oraz instytucje kultury sprawiły, że potrzeba przemieszczania się tzw. współdzielonym transportem praktycznie zanikła z dnia na dzień. O skali problemów, przed jakimi stanęły firmy z branży taksi, car-sharingu czy wynajmu innych pojazdów na minuty (rowery, hulajnogi, skutery), mogą świadczyć statystyki z Chin. Tam w lutym br., a więc w szczycie epidemii Covid-19 w tym kraju, liczba pasażerów spadła aż o 85 proc. W Polsce firmy z szeroko rozumianej branży przewozowej w miastach nie chcą dzielić się statystykami, ani nawet komentować obecnej sytuacji. Nieoficjalnie jednak przyznają: to już kryzys. – Mało kto dziś podróżuje po mieście. W związku z zamknięciem wielu biur i przejściem na tryb pracy zdalnej praktycznie zniknęły kursy biznesowe – mówi nam przedstawiciel jednej z wiodących firm oferujących przewozy zamawiane przez aplikację. Jak tłumaczy, ludzie przestali podróżować, zawieszono loty, a w efekcie nie ma turystów. – Kursy hotelowe i lotniskowe były ważną częścią pracy kierowców – zaznacza nasz rozmówca.

""

Foto: moto.rp.pl

""

Foto: moto.rp.pl

Za granicą, m.in. we Włoszech i Hiszpanii, rządy ograniczyły ruch taksówek na ulicach. Nad Wisłą przewoźnicy zrobili to sami. – Tak jak wiele innych branż, nas też dotknęły skutki epidemii koronawirusa. W tej sytuacji nie zamierzamy nikogo przekonywać, ani kierowców, ani pasażerów, do jazdy taksówką – wyjaśnia Agnieszka Ciesek, rzeczniczka FreeNow. Jak przyznaje, wielu kierowców i tak – w obawie o zdrowie czy ze względu na opiekę nad dziećmi – pozostało w domach. Jaka jest skala problemu? Korporacje taksi nie chcą mówić o stratach. Ale sami kierowcy taksówek, z którymi rozmawialiśmy, wskazują na spadki zamówień rzędu 60–70 proc. To mniej niż w Chinach, ale gorzej niż np. w Nowym Jorku (jak podaje „New York Post” biznes taksi w tym mieście skurczył się o 30–50 proc.). Równie ciężko mają autobusowi przewoźnicy międzymiastowi i międzynarodowi. W ich kontekście agencja Reuters pisze nawet o „nuklearnej zimie” i spadkach rzędu 50 proc. Epidemia mocno uderzyła m.in. w usługi świadczone przez działającego w naszym kraju FlixBusa. A to nie koniec. O zawieszeniu miejskich systemów najmu rowerów myślą samorządy. Pierwszy na taki ruch zdecydował się Ostrów Wielkopolski. Tamtejszy Miejski Zakład Komunikacji zawiesił usługi pożyczania rowerów w obawie o przenoszenie wirusa.

""

Foto: moto.rp.pl

Ale największą ofiarą epidemii w branży miejskiego transportu stają się elektryczne hulajnogi pożyczane na minuty. Ledwie zdążyły pojawić się po zimowej przerwie na ulicach, a już ich operatorzy wpadli w tarapaty. 5 marca swoją flotę rozstawił Bird. – Po pierwszym sezonie funkcjonowania w Warszawie widzimy, że mieszkańcy coraz chętniej korzystają z tego środka transportu – podkreślał wówczas Mathieu Deloly, general manager Birda w naszym kraju. Dziś jednośladów tej firmy nie ma już na ulicach. Bird zdecydował o ich wycofaniu. Parę dni wcześniej na taki sam ruch zdecydował się Hive. Czy usługi zawiesi też lider tego rynku Lime? – Na razie jeszcze działamy. Na bieżąco monitorujemy sytuację i będziemy podejmować decyzje wraz z jej rozwojem – zaznacza Jakub Olek, dyrektor regionalny w Lime.
Ekspertów nie dziwi, że operatorzy wycofują floty. – Ruch w miastach zamarł, więc prawdopodobnie względy biznesowe przemawiają za wycofaniem pojazdów z ulic. Operatorzy uzasadniają to także dostosowaniem się do zaleceń władz, które zachęcają obywateli, by ci ograniczali mobilności. To zrozumiałe – mówi Zbigniew Domaszewicz, ekspert serwisu SmartRide.pl. Według niego ta sytuacja niekorzystnie wpłynie na branżę. – Chodzi o filozofię sharingu – w jakim stopniu można polegać na usługach współdzielenia jako alternatywie wobec posiadania własnego pojazdu? Zakazu przemieszczania się póki co nie ma, niektórzy ludzie muszą dojeżdżać – a jeśli wszyscy operatorzy zawieszą usługi, to się okaże, że w sytuacji awaryjnej jedynym gwarantem mobilności jest własny pojazd. Takie wnioski byłyby niekorzystne wizerunkowo dla branży – przekonuje nasz rozmówca.

CZYTAJ TAKŻE: Taxi przyszłości. Boeing testuje pasażerskiego drona

""

Foto: moto.rp.pl

Na razie obronną ręką z epidemii wychodzą firmy car-sharingowe i wynajmujące skutery na minuty. Panek, jedna z wiodących firm wynajmujących auta, zdecydowała się przyspieszyć ekspansję – otworzyła właśnie usługi w Białymstoku, Kielcach, Poznaniu i Radomiu. Obecnie samochody pożycza w ponad 40 strefach, w tym w 10 dużych miastach. Katarzyna Panek, rzecznik firmy, twierdzi, że decyzję podjęto po informacji rządu o zamknięciu granic i zaprzestaniu lotów po Polsce. – Od soboty dobiegały nas głosy, że są problemy z powrotem do kraju oraz obawa przed podróżą pociągami i autobusami. Wiele osób decydowało się na wynajem samochodów. Dlatego przyśpieszyliśmy działania – komentuje. Spadków nie odnotowuje również Hop.City. Operator e-skuterów zapewnia, że nie zawiesi usług. – Rośnie zapotrzebowanie na nasze pojazdy ze strony restauracji i punktów gastronomicznych, które – z uwagi na konieczność zamknięcia lokali – przestawiły się na dostawy posiłków – wyjaśnia Patrycja Ogrodnik, rzecznik Hop.City. Dla takich klientów wdrożona została oferta najmu miesięcznego, w ramach którego poza jednośladem użytkownik otrzymuje pakiet wymiennych baterii.

CZYTAJ TAKŻE: Koniec boomu na elektryczne hulajnogi?

""

Foto: moto.rp.pl

Opustoszałe ulice rodzimych miast nie pozostawiają wątpliwości – epidemia koronawirusa zapędziła Polaków do domów. Wdrożony system zdalnej pracy, zamknięte szkoły, centra handlowe oraz instytucje kultury sprawiły, że potrzeba przemieszczania się tzw. współdzielonym transportem praktycznie zanikła z dnia na dzień. O skali problemów, przed jakimi stanęły firmy z branży taksi, car-sharingu czy wynajmu innych pojazdów na minuty (rowery, hulajnogi, skutery), mogą świadczyć statystyki z Chin. Tam w lutym br., a więc w szczycie epidemii Covid-19 w tym kraju, liczba pasażerów spadła aż o 85 proc. W Polsce firmy z szeroko rozumianej branży przewozowej w miastach nie chcą dzielić się statystykami, ani nawet komentować obecnej sytuacji. Nieoficjalnie jednak przyznają: to już kryzys. – Mało kto dziś podróżuje po mieście. W związku z zamknięciem wielu biur i przejściem na tryb pracy zdalnej praktycznie zniknęły kursy biznesowe – mówi nam przedstawiciel jednej z wiodących firm oferujących przewozy zamawiane przez aplikację. Jak tłumaczy, ludzie przestali podróżować, zawieszono loty, a w efekcie nie ma turystów. – Kursy hotelowe i lotniskowe były ważną częścią pracy kierowców – zaznacza nasz rozmówca.

Tu i Teraz
Kolejna niemiecka marka zniknie z rynku. Poddostawca branży moto ogłasza upadłość
Tu i Teraz
Nowy znak drogowy na europejskich drogach. Co oznacza biały romb?
Tu i Teraz
Znana marka motoryzacyjna uratowana. Znaleziono nowego inwestora
Tu i Teraz
Nowy cios w gospodarkę Niemiec. Strajk w fabrykach Volkswagena
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
moto
Dyrektor generalny giganta motoryzacyjnego rezygnuje ze stanowiska
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką