Unijny Wspólny Ośrodek Badawczy (Joint Research Centre, JRC) znalazł w 114 zestawach danych dowody wskazujące, że niektórzy producenci „tak konfigurują swoje pojazdy, że pomiary w ramach nowej procedury WLTP są zawyżane” – podał dziennik, który dotarł do nie opublikowanego materiału ośrodka. Nie padają tam nazwy konkretnych firm. Przeciętnie „podawane wartości emisji według WLTP” były o 4,5 proc. wyższe od stwierdzanych w niezależnych testach. W niektórych przypadkach różnica wynosiła nawet 13 proc.” – stwierdził JRC.
CZYTAJ TAKŻE: Staną fabryki samochodów
Podczas badania wyłączano np. funkcję stop-start, która wyłącza silnik gdy samochód staje. JRC stwierdził również, że podczas testów prowadzono pojazdy na niższym biegu, powodując wyższą emisję spalin. Szczegółowe dane dotyczące dwóch aut pozwoliły wykazać, że chodziło o świadome wypaczanie wyników. „Testy zaczynano z wyczerpanym akumulatorem, więc dodatkowo zużywano paliwo na naładowanie go podczas testu” — napisał JRC, a gdy te same pojazdy sprawdzano zgodnie z obecnie obowiązującymi normami, to okazywało się, że można było uzyskiwać znacznie niższe emisje CO2.
CZYTAJ TAKŻE: Opel gotowy na zmiany
Nowa procedura testów laboratoryjnych WLTP, dużo dokładniejsza od poprzedniej, zaczyna obowiązywać od 1 września. Sprawa się w niej wyniki podczas prowadzenia pojazdu ze średnią prędkością: małą, średnią, dużą i bardzo dużą. W każdej części występują postoje, przyspieszanie czy hamowanie. Sprawdzane są zużycie paliwa, emisja dwutlenku węgla, innych związków toksycznych i zużycie energii przez alternatywne układy napędu.