Powiedzieć, że w koncernach motoryzacyjnych sporo się teraz dzieje w związku ze stopniowym wprowadzaniem coraz bardziej wyśrubowanych norm emisji spalin oraz nowych testów, które ją badają, to jakby nic nie powiedzieć. 1 września 2019 r. zajdą mniejsze bądź większe zmiany w ofercie wielu firm, bo nie wszystkie kombinacje silników i skrzyń biegów przejdą homologację potwierdzającą zgodność z obowiązującą od tego dnia normą Euro 6d-TEMP.
Rodzina Opli X / fot. Opel
Zanim nadejdzie prąd
Ale „rzeź” już się zaczęła. Co prawda 1 września 2018 r. wchodzi w życie mniej rygorystyczna norma Euro 6c, ale wraz z nią zmienia się rodzaj testów emisji – z dotychczasowej procedury NEDC (New European Driving Cycle), wprowadzonej jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku na WLTP (Worldwide harmonised Light vehicles Test Procedure), wciąż jeszcze realizowaną w laboratorium, ale dużo bardziej oddającą realne warunki drogowe. Już to wystarczyło, by niektóre silniki oferowane dotychczas przez koncerny, zwłaszcza z gamy tych mocniejszych, odpadły lub musiały zostać poddane istotnym modyfikacjom. A za rok będzie jeszcze trudniej, bo do homologacji na normę Euro 6d-TEMP niezbędne będzie także wykonanie testu RDE (Road Driving Emission), już w warunkach drogowych.
CZYTAJ TAKŻE: Staną fabryki samochodów
– Szybkie przejście Opla do zgodności z Euro 6d‑TEMP jest częścią naszego celu zakładającego objęcie roli lidera ograniczania emisji z samochodów” – przekonuje Christian Müller, dyrektor zarządzający w dziale inżynierii. – Kolejnym etapem będzie wprowadzenie czterech zelektryfikowanych modeli do 2020 roku, w tym nowej generacji Corsy, która będzie dostępna także jako samochód w pełni elektryczny, oraz Grandlanda X z napędem hybrydowym plug in. Do 2024 roku będziemy w pełni zelektryfikowani, a wszystkie modele samochodów osobowych marki Opel będą oferowane także w wersjach z hybrydowym lub akumulatorowym napędem elektrycznym.