Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio pojawił się w internecie tak zmasowany hejt motoryzacyjny dotyczący jednego, konkretnego modelu. Tak, nowemu BMW M5 w sieci nieźle się dostało. Wszystko przez masę własną. Topowa wersja serii 5 o fabrycznym oznaczeniu G90 to hybryda, która względem poprzednika F90 ma wszystkiego więcej. Więcej mocy (o 127 KM), więcej momentu obrotowego (o 250 Nm) i większy ciężar (o 540 kilogramów). Tak, pięćset czterdzieści kilogramów! Czyli w sumie 2435 kg. To najcięższe M5 w historii i także pierwsze, w którym odnotowano spadek w stosunku mocy do masy: 3,3 kg/KM (poprzednio 3,2 kg/KM).
Nowe BMW M5
Nie dziwi więc chyba nikogo, że przy tak wysokiej masie własnej memy z wierszem Tuwima „Stoi na stacji lokomotywa. Ciężka, ogromna i pot z niej spływa...” robiły się właściwie same. Teraz przyszedł moment, żeby skonfrontować teorię z rzeczywistością: czy nowe M5 będzie na drodze przysłowiowym słoniem w składzie porcelany?
Nowe BMW M5
Nowe BMW M5: 727 KM i 1000 Nm
To pierwsze M5, które może jeździć w trybie elektrycznym. Ma baterię o pojemności 18,6 kWh, co pozwala na przejechanie na prądzie około 50 km (wg danych fabrycznych 68 km) i rozpędzić się na nim do 140 km/h. Cały układ napędowy to połączenie silnika V8 o pojemności 4,4 litra i mocy 585 KM oraz silnika elektrycznego o mocy 197 KM, który jest wbudowany w skrzynię biegów. W sumie M5 dysponuje mocą 727 KM i ogromnym momentem obrotowym 1000 Nm. Takie połączenie sił może cieszyć szczególnie w programie „Dynamic Plus”, który scala dwa napędy i daje maksymalną moc do wyczerpania zapasów.