Mercedes i Porsche szukają oszczędności, Volkswagen tonie w wewnętrznych napięciach, a jedynie BMW wychodzi z burzy z głową nad wodą – dzięki konsekwencji i zachowaniu zdrowego rozsądku tam, gdzie inni dali się ponieść modzie na przyspieszoną rewolucję elektryczną. Mercedes, jeszcze niedawno symbol finansowej solidności, dziś notuje spadek zysków o ponad 50 proc. w skali roku. W pierwszych dziewięciu miesiącach 2025 r. koncern zarobił „zaledwie” 3,87 mld euro – wobec 7,8 mld rok wcześniej. W trzecim kwartale sprzedaż spadła o kolejne 12 proc., a szczególnie boleśnie uderzył rynek chiński – aż 27 proc. mniej sprzedanych aut.
Czytaj więcej
Porsche znów zjeżdża z toru. Marka, która przez dekady była symbolem niemieckiej perfekcji i fina...
Problem nie leży już tylko w cłach i napięciach handlowych. Mercedes przyznaje, że traci tempo również w samej transformacji. W lutym zarząd ogłosił pięcioletni plan oszczędności o wartości 5 mld euro, który obejmuje redukcję kosztów produkcji i likwidację etatów w Niemczech. Prawie 900 mln euro zarezerwowano na odprawy dla pracowników. Ola Källenius, prezes Mercedesa, uspokaja, że to „konieczne dostosowanie do nowych realiów”, ale rynek czyta te działania inaczej: jako desperacką próbę ratowania rentowności po nieudanym przesunięciu marki w stronę ultra-luksusu. Chiński rynek – niegdyś żyła złota dla niemieckiej motoryzacji – dziś staje się polem walki z lokalnymi producentami.
Ola Källenius, prezes Mercedes-Benz
Porsche: miliardy w błędach i zwrot wstecz