O portfele i dusze klientów można walczyć na różne sposoby. Także rozbudzając tęsknotę za czymś, co na razie można zobaczyć tylko przez szybkę, ale nie da się tego kupić. Wybraliśmy dziś trzy takie modele, w których jest to coś, a jednocześnie są pojazdami ekologicznymi, napędzanymi silnikami elektrycznymi. Dobra wiadomość jest taka, że każdy z tych samochodów istnieje, nie jest tylko rysunkiem na desce projektantów. Zła, że seryjna produkcja żadnego z nich nie jest planowana. Przynajmniej na razie.
Renault ZOE e-sport
Małe, praktyczne i powolne. Porządny miejski elektrowóz, nie budzący większych emocji. Jego największa zalet to solidny zasięg, dochodzący do nawet 400 km na jednym ładowaniu. Ale ta wersja to zupełnie co innego.
fot. Renault
Ma moc 460 koni. W aucie segmentu B. I jeszcze 650 Nm momentu obrotowego. Do 100 km/h dochodzi w 3,2 sekundy, a swoją maksymalną prędkość 210 km/h osiąga w niecałe 10 s. Tylko zapomnijcie w nim o tym, że elektryczne auta są ciche. Małe Renault ryczy jak startujący odrzutowiec. I to właśnie jest w nim piękne.
Czy ruszy seryjna produkcja? Francuzi wciąż się wahają, ale puszczają też nieśmiałe przecieki, że jest to możliwe i to nie dalej niż za dwa lata. Muszą jedynie dopracować pojemniejsze akumulatory, bo obecne starczają zaledwie na 15 minut jazdy z pełną prędkością. Czekamy!