Z problemami z transportem publicznym trzeba sobie radzić. Jak? Socjalizm nie promuje przedsiębiorczości, ale prywatną inicjatywę można upublicznić. Wśród Kubańczyków popularny jest autostop, ale cudzoziemcom nie wolno korzystać z tej formy transportu. Zakaz ten niełatwo złamać. Autostopowicze zbierają się w wyznaczonych miejscach, a umundurowani panowie zatrzymują samochody i upychają do nich chętnych. Kierowca nie może odmówić zabrania pasażerów, ale ci muszą zapłacić za przejazd.
To jedna z metod rozwiązania problemów transportowych wyspy, na której zmotoryzowanych nie ma zbyt wielu. Według statystyk sprzed paru lat na 1000 mieszkańców Kuby przypada zaledwie 38 samochodów, zatem korki nie są plagą nawet w Hawanie, a kierowcy nie muszą obawiać się zatłoczonych dróg. Nie oznacza to jednak, że królowa Karaibów stanowi raj dla pieszych. Owszem, można się bez problemu przedostać na drugą stronę ulicy, ale lepiej nie próbować konfrontacji z z pojazdami. Na ustąpienie pierwszeństwa przez samochód pieszy nie ma co liczyć. Kubański macho za kółkiem jest panem dróg. Na widok pieszego prędzej zatrąbi i naciśnie pedał gazu niż zniży się do przepuszczenia go przez drogę. Osoby przemieszczające się na własnych nogach w hierarchii zajmują ostatnie miejsce. Nie tylko bezwzględnie muszą ustępować samochodom, ale też rozlicznym pojazdom konnym oraz jeźdźcom, których na ulicach mniejszych miast czy drogach lokalnych, a nawet krajowych, jest niewiele mniej niż samochodów.
fot. Regina Skibińska
Foto: moto.rp.pl
Mały ruch nie oznacza też, że powietrze w kubańskich miastach jest czyste. Za pojazdami – nie tylko ładami czy moskwiczami, ale też pięknymi oldtimerami przeważnie unoszą się kłęby czarnego dymu. Wnętrza aut kryją bowiem niejedną tajemnicę. W kraju od lat borykającym się z kolejnymi kryzysami benzyna nie jest najlepszej jakości, a o płynie do chłodnicy chodzą opowieści, że jest domowej roboty, wytwarzany z szamponu, alkoholu i cukru. To zapewne miejska legenda, szampon nie jest na Kubie łatwo dostępnym towarem.
fot. Regina Skibińska
Foto: moto.rp.pl
A wracając do krążowników szos. Przed hawańskim Capitolem parking i ulice przypominają muzeum motoryzacji. Chryslery, pontiaki, buicki, cadillaki, plymouthy. Wypolerowane i wypieszczone, cieszą oczy nie tylko miłośników motoryzacji. Różowe, czerwone, zielone, niebieskie – nawet turystki nie odróżniające nissana od fiata nie przejdą koło obojętnie obok komfortowych aut z odkrytym dachem. Wiedzą o tym dumni właściciele siedemdziesięcioletnich skarbów i kuszą turystów przejazdami po stolicy. Wystarczy równowartość kilkudziesięciu dolarów, a można zadawać szyku mknąc kabrioletem po nadmorskim bulwarze Malecon.