Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, z końcem listopada br. spółka British Automotive Polska (BAP), która była częścią grupy British Automotive Holding (BAH), notowanej na warszawskim parkiecie, przestała pełnić rolę importera samochodów marek Jaguar Land Rover (JLR). Po zerwaniu umowy przez centralę, biznes został przekazany spółce joint venture, stworzonej przez JLR i grupę Inchcape. Okazało się jednak, że dla spółki Mariusza Książka to nie koniec kłopotów. Dotychczasowy partner wzywał BAH do natychmiastowego uregulowania opłaty na rzecz brytyjsko-hinduskiego koncernu. Zgodnie z doniesieniami chodzi o 19,6 mln euro, z tytułu dostaw części oszacowanych na prawie 3,2 mln funtów brytyjskich.
CZYTAJ TAKŻE: Jaguar Land Rover będzie musiał zapłacić 118 mln USD grzywny
Przedstawiciele spółki Andrzej Nizio oraz Marcin Dąbrowski – wiceprezes BAH, nie kryją zaskoczenia, a zarazem niezadowolenia z działań dotychczasowego partnera. Zapowiedzieli dalsze negocjacje oraz działania, które mają umożliwić spełnienie zobowiązań finansowych wobec dotychczasowego JLR – podaje IBRM Samar. Wśród działań mających umożliwić spłacenie zobowiązania wymienia się m.in. sprzedaż punktów dealerskich w Warszawie, Łodzi, Katowicach i Gdańsku. Według Nizio są one warte w granicach 160-200 mln zł. Przedstawiciele spółki podkreślili, że jak na razie nie wycofują się całkowicie z branży motoryzacyjnej. Planują od przyszłego roku otworzyć wielomarkowy salon używanych samochodów premium. Za ten biznes odpowiedzialna ma być spółka British Motor Club, a działalność ma być prowadzona w salonie zlokalizowanym przy ul. Wawelskiej w Warszawie. Marcin Dąbrowski zapytany przez IBRM Samar, stwierdził jednak, że jak pojawi się dobra oferta to ten biznes też zostanie sprzedany. BAH jak na razie pozostaje na giełdzie.
Były importer pojazdów JLR zwrócił również uwagę, że przejęcie działalności importerskiej przez JLR-Inchcape nie odbyło się bez problemów. Okazuje się, że BAP nie może już sprowadzać aut, a nowa spółka jeszcze tego nie robi. Przez to w salonach brakuje pojazdów, a oczekiwanie na te produkowane jest coraz dłuższy. Ponadto dealerzy BAP mają problemy z pozyskaniem refundacji od producenta za naprawy gwarancyjne, nierozpoczęte jeszcze przed zmianą spółki importerskiej i nadal nie skończonych. Dodatkowo BAP skarży się na wyśrubowane narzuty sprzedażowe, które były ciężkie do spełnienia. Podkreśla również, że dla nowego importera zostały one ustalone na o wiele niższym poziomie.