Peter Schoppmann, dyrektor sprzedaży Rolls Royce: Poznań ważniejszy od Paryża

Dla Rolls Royce’a konkurencją nie są inne marki motoryzacyjne, tylko jachty czy luksusowe apartamenty. Zabiegamy o pieniądze, jakie nasi potencjalni klienci mają do wydania – mówi Danucie Walewskiej dyrektor sprzedaży Rolls Royce Motor Cars na Europę Północną, Środkowo-Wschodnią i Niemcy.

Publikacja: 01.09.2018 14:09

Peter Schoppmann, dyrektor sprzedaży Rolls Royce: Poznań ważniejszy od Paryża

Foto: fot. RR

Co musiał zrobić Rolls Royce, żeby dla swojego pierwszego SUV-a pozyskać nazwę największego diamentu świata — Cullinana?

Na bardzo wczesnym etapie przygotowań do produkcji nowego modelu decydujemy się na jakąś nazwę, która niekoniecznie jest potem zobowiązująca. Jednak projekt pierwszego SUV-a Rolls Royce był w firmie takim wydarzeniem, że inżynierowie, a kilku z nich pochodzi z południowej Afryki, nazwali go Cullinan, właśnie od największego diamentu na świecie. I taka nazwa się przyjęła. Kiedy więc dwa lata później trzeba już było zdecydować, jak ostatecznie będzie nazywał się nasz pierwszy SUV było oczywiste, że w grę nie wchodzi nic innego. Ta nazwa już przedostała się do mediów, my wewnątrz firmy też nie przymierzaliśmy się do żadnej innej. Byłoby bez sensu nazwać go np. Magic czy Coconut.

""

Rolls-Royce Cullinan

Foto: moto.rp.pl

Czy nazwa Cullinan należała do kogoś, czy to Rolls Royce zarejestrował ją dla  siebie do wykorzystania w przyszłości?

Początkowo nazwa do nas nie należała. Musieliśmy dotrzeć do rodziny Cullinanów, która mieszka w Wielkiej Brytanii, na szczęście porozumieliśmy się bez problemów, z korzyścią dla obu stron. Dla rodziny Cullinanów też było ważne, że ikona luksusu i brytyjskiej motoryzacji, Rolls Royce Motor Cars, chce sięgnąć do przeszłości rodu. To był pierwszy przypadek, kiedy Rolls Royce nie skorzystał z nazwy, która do nas należała, jak Phantom, Ghost czy Dawn.

CZYTAJ TAKŻE: Torsten Mueller-Otvos, prezes Rolls Royce: To diament wśród wszystkich SUV-ów świata

Macie jeszcze coś w zapasie?

Oczywiście, że mamy. I będziemy je wykorzystywać zależnie od firmowego zapotrzebowania. Jeśli spojrzymy na 104-letnią historię RR, to widać, że są nazwy, których jeszcze nie wykorzystywaliśmy ponownie, jak chociażby Corniche. A przecież Rolls Royce Corniche był słynny w latach 50. ubiegłego wieku.

W Europie liczy się dla nas Genewa, a nie np. Paryż. Pojawiamy się również na lokalnych salonach i na przykład obecność w Poznaniu jest absolutnie obowiązkowa

Ale Cullinana jest wyjątkowy w ofercie RR i firma zdecydowała się zupełnie inaczej go promować. Jeździcie z nim teraz po różnych rynkach. Nie prościej byłoby pokazać to auto na którymś z największych salonów samochodowych, gdzie pojawia się cały świat mediów motoryzacyjnych?

Pojawiamy się na salonach samochodowych, ale wybieramy je bardzo starannie. Nie ma sensu być na wszystkich wystawach tylko po to, żeby się pokazać. Bo marka jest znana. Jesteśmy w superluksusowym segmencie rynku, więc musimy być bardzo ostrożni z wyborem miejsc, gdzie wydajemy pieniądze. W Europie liczy się dla nas Genewa, a nie np. Paryż. Pojawiamy się również na lokalnych salonach i na przykład obecność w Poznaniu jest absolutnie obowiązkowa, podobnie jak w Belgradzie. To wsparcie dla lokalnych partnerów, a także okazja do spotkania z klientami, jeśli tego sobie życzą.

""

Rolls-Royce Cullinan

Foto: moto.rp.pl

Dla kogo jest Cullinan? Dla osób, które już mają Rolls Royce’a i chciałyby mieć także SUV-a, czy też chcecie pozyskać zupełnie nowych klientów, których stać na wasze auta, ale gama modelowa im nie pasowała?

Cullinan otwiera nam nową grupę klientów, którzy lubią SUV-y, wieczorem jadą do opery, a w weekend na polowanie czy w przypadku Polski na przykład na grzyby. Czyli model auta, który daje większe możliwości i swobodę, niż np Wraith, Dawn czy Phantom. Podczas polskiej premiery auta cieszyłem się, że było wielu dziennikarzy z mediów lifestylowych. To nam daje efekt WOW!, którego Cullinan potrzebuje.

CZYTAJ TAKŻE: Cullinan – najbardziej wyczekiwany model Rolls Royce’a

Czy Polska jest WOW! rynkiem dla Rolls Royce’a?

Rynek polski rozwija się bardzo szybko. Wystarczy powiedzieć, że na Cullinany, które kosztują ok. 400 tys. euro, mamy już ok 10 zamówień. Polska gospodarka rośnie, ludzie są coraz bogatsi i nauczyli się doceniać dobra luksusowe. Potencjał jest więc ogromny. Ważne jest i to, że w Polsce mamy świetnego, godnego zaufania partnera — Grupę Auto Fus. Jestem przekonany, że nasz biznes będzie się tutaj rozwijał. Rodzina Fusów pracuje z nami od pięciu lat i nie mam żadnych wątpliwości, że kolejnych pięć lat będzie super.

""

Rolls Royce Cullinan – luksus w plenerze / fot. Luke MacGregor/Bloomberg

Foto: moto.rp.pl

O rodzinie Fusów mówi pan „partnerzy”, a nie „dilerzy”?

Rzeczywiście słowo diler byłoby jak najbardziej odpowiednie. Ale skoro Auto Fus był w stanie zdobyć pierwsze miejsce na świecie w usługach posprzedażnych Rolls Royce, to „partner” jest jak najbardziej na miejscu. Pracujemy w zespole i jedni wspierają drugich.

Rynek polski rozwija się bardzo szybko. Na Cullinana, który kosztuje ok. 400 tys. euro, mamy już ok. 10 zamówień

Rozumiem, że wybierając krajowego partnera Rolls Royce przeprowadza audyt. Czy trudno jest przejść ten test?

Bardzo trudno. Jesteśmy bardzo dokładni w wyborze partnerów. Podstawowym warunkiem jest podejście do klienta i jego satysfakcja. To badamy niezwykle skrupulatnie. Kiedy widzimy potencjał, przyglądamy się bez pośpiechu i sprawdzamy, czy jest gotowy do wejścia do segmentu lifestylowego. Dla Rolls Royce’a konkurencją nie są inne marki motoryzacyjne, tylko jachty czy luksusowe apartamenty w Nowym Jorku czy Marbelli. Czyli zabiegamy o pieniądze, jakie nasi potencjalni klienci mają do wydania.

CZYTAJ TAKŻE: Diamentowy SUV dojechał do Warszawy

Rolls Royce jest nadal postrzegany jako marka, która nie goni za wzrostem sprzedaży, macie ten „szklany sufit” na poziomie poniżej 10 tys. aut rocznie. Co skłoniło RR do wejścia do Europy Wschodniej?

Zacznijmy od tego, że nie lubię określenia „Europa Wschodnia”. To po prostu wschodnia część Europy, której nie można ignorować. Wszystkie kraje położone w tej części kontynentu zaczęły swój rozwój z opóźnieniem, ale w niebywale szybkim tempie to nadrobiły. Wczoraj przeszedłem się po Warszawie, niedawno byłem w Pradze i Budapeszcie. To miasta porównywalne z zachodem Europy, a wszystkie kraje regionu mają bardzo pozytywne perspektywy rozwoju gospodarki. Chcemy na tym skorzystać, mając świadomość, że prognozy mówią o szybkim bogaceniu się społeczeństwa, a to zawsze generuje popyt na dobra luksusowe. Rolls Royce nigdy nie ignoruje takich sygnałów.

Co ciekawe, spada średni wiek właścicieli aut naszej marki i teraz wynosi 45 lat. Do Cullinana wsiądą pewnie jeszcze młodsi. A nie tak dawno było to 60 plus

Nadal jednak nie wyobrażam sobie, że w Polsce czymś zwyczajnym będzie Rolls Royce zaparkowany przed domem. Czy ma pan świadomość, że w takich krajach, jak Polska, Czechy, Słowacja oznaki bogactwa są postrzegane nadal z mieszanymi uczuciami?

Kulturowo rzeczywiście widać opór przed demonstrowaniem zamożności, bo w przeszłości RR był marką książąt, królów czy wielkich gwiazd filmowych. Ale jak widać to po Niemczech, sytuacja się zmienia. Młodsze pokolenie bardziej liberalnie podchodzi do gromadzenia majątku. Co ciekawe, spadł również średni wiek właścicieli aut naszej marki i teraz wynosi 45 lat. Do Cullinana wsiądą pewnie jeszcze młodsi. A nie tak dawno było to 60 plus.

""

Rolls-Royce Cullinan na premierze prasowej w siedzibie RR w brytyjskim Chichester w marcu 2018 / fot. Luke MacGregor/Bloomberg

Foto: moto.rp.pl

Rolls Royce, mimo że należy do niemieckiej grupy motoryzacyjnej, pozostał symbolem „brytyjskości”. W Wielkiej Brytanii macie fabrykę, Rollsami jeździ rodzina królewska. Czy nie obawia się pan „twardego Brexitu” o którym się mówi coraz częściej?

Nie można obawiać się czegoś, co jest wielką niewiadomą. W naszej firmie, dopóki nie poznaliśmy jeszcze szczegółów umowy, prowadzimy normalny biznes. Kiedy poznamy ją, zbudujemy plan działania. W tej chwili przygotowywanie scenariuszy byłoby zwykłą stratą czasu. Ale odpowiadając na pytanie: nie nie boję się Brexitu, co nie znaczy, że o nim nie myślę…

Co musiał zrobić Rolls Royce, żeby dla swojego pierwszego SUV-a pozyskać nazwę największego diamentu świata — Cullinana?

Na bardzo wczesnym etapie przygotowań do produkcji nowego modelu decydujemy się na jakąś nazwę, która niekoniecznie jest potem zobowiązująca. Jednak projekt pierwszego SUV-a Rolls Royce był w firmie takim wydarzeniem, że inżynierowie, a kilku z nich pochodzi z południowej Afryki, nazwali go Cullinan, właśnie od największego diamentu na świecie. I taka nazwa się przyjęła. Kiedy więc dwa lata później trzeba już było zdecydować, jak ostatecznie będzie nazywał się nasz pierwszy SUV było oczywiste, że w grę nie wchodzi nic innego. Ta nazwa już przedostała się do mediów, my wewnątrz firmy też nie przymierzaliśmy się do żadnej innej. Byłoby bez sensu nazwać go np. Magic czy Coconut.

Pozostało 90% artykułu
Od kuchni
Volvo zmierza ku giełdzie. Celuje w wycenę 20 mld dolarów
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Od kuchni
Czekasz na auto w leasingu? Możesz wziąć zastępcze
Od kuchni
Ceny samochodów kompaktowych wzrosły o 63 proc.
Od kuchni
Wielki powrót Astona Martina
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Od kuchni
Dealer będzie musiał odebrać wadliwe auto od klienta