Ostatnio sieć obiegły materiały wideo i zdjęcia z Chin przedstawiające parkingi z tysiącami porzuconych samochodów, głównie elektrycznych. Nie jest to nowy temat, pierwsze takie składowiska zaczęły pojawiać się po 2019 roku. W ciągu ostatniej dekady w Chinach powstały tysiące firm carsharingowych oferujących przejazdy głównie samochodami elektrycznymi. Firmy korzystając z hojnych dopłat rządowych kupowały na potęgę elektryki. Program finansowego wsparcia tej działalności został obcięty w 2019 roku doprowadzając do bankructwa wiele takich przedsiębiorstw.
Czytaj więcej
To Europa miała być liderem elektromobilności. A Norwegię stawiano jako wzór do naśladowania. Nic takiego się nie stało, bo w wyścigu do elektryfikacji motoryzacji niekwestionowanym liderem są Chiny.
Na cmentarzyskach zalegają elektryki z firm carsharingowych
Wynajem samochodów na godziny nie przyjął się w Chinach i tak powstały osławione cmentarzyska elektrycznych aut. Bardzo popularnym modelem znajdującym się na takich parkingach jest BJEV EC3, w pełni elektryczny samochód miejski firmy BAIC, który został wprowadzony na rynek w 2017 r. w celu zasilenia flot firm sharingowych. Obecnie jest uważany za przestarzały, a jego wartość gwałtownie spada w związku z zalaniem rynku nowocześniejszymi samochodami.
Tzw. cmentarzyska samochodów służą również jako tymczasowe miejsce spoczynku dla zupełnie nowych, niezarejestrowanych jeszcze pojazdów elektrycznych, czekających na sprzedaż. Można dostrzec tam choćby Toyoty bZ4x czy Volkswageny ID.3 bez tablic rejestracyjnych czy modele marki Changan, które pojawiły się tam wkrótce po rozpoczęciu wojny cenowej z Teslą. To też wynik korekty trendów, która nastąpiła wśród producentów samochodów elektrycznych. 60 proc. globalnej floty pojazdów elektrycznych znajduje się obecnie w Chinach. Mimo to liczba lokalnych producentów pojazdów elektrycznych została znacznie ograniczona z blisko 500 w 2019 r. do około 100 w 2023 r.