W kolejnych 5 latach ta liczba ma się jeszcze podwoić, co może budzić obawy o dostosowanie do ich potrzeb możliwości sieci elektroenergetycznych. Eksperci zakładają, że do 2035 r. na terenie Europy potrzebnych będzie aż 65 milionów stacji ładowania. W tym ponad 9 mln stacji ogólnodostępnych. Przełoży się to na zwiększone zapotrzebowanie na prąd. Zagrożeniem nie będzie jednak ogólna skala jej zużycia przez e-auta, ale ewentualność ładowania w tym samym momencie milionów samochodów. Raport stwierdza, że obecnie sieć publicznych stacji ładowania w Europie nie rośnie w tempie dostosowanym do szybkości rozwoju rynku samochodów elektrycznych. Problemem są bariery administracyjne: zbyt wolne wydawanie zezwoleń na uruchamianie nowych stacji ładowania oraz przedłużające się procedury związane z ich instalacją i odbiorem technicznym. Brakuje także porozumienia dostawców energii co do ujednolicenia standardu opłat. Samo pokrycie Europy siecią ładowarek jest bardzo nierównomierne. Już dwa lata tremu europejskie stowarzyszenie producentów pojazdów ACEA informowało, że przeszło trzy czwarte wszystkich punktów elektrycznego ładowania na terenie Unii Europejskiej znajduje się w czterech krajach. Najwięcej rozlokowanych było w Holandii – 25,4 proc. Kolejne 20,3 proc. ładowarek znajdowało się w Niemczech, 15,2 proc. we Francji i 14,3 proc. w Wielkiej Brytanii.

Czytaj więcej

Auta elektryczne z coraz większym udziałem w globalnym rynku

Tymczasem Deloitte zakłada, że rozwarstwienie infrastruktury będzie się dalej pogłębiać. Do 2035 roku 60 proc. punktów ładowania będzie znajdować się w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji, Włoszech, Holandii i Hiszpanii. Dodatkowe 10 proc. rozlokowane będzie w Polsce, Szwecji, Portugalii oraz Danii. - W efekcie 70 proc. europejskiej infrastruktury dostępne będzie na terytorium tylko 10 krajów – informują autorzy raportu. Sytuację pomoże jednak rozwiązać coraz większa funkcjonalność e-aut. Przykładem ma być technologia zamieniająca je w jeżdżące banki energii: w ciągu dnia samochody pomogłyby np. zasilać dom, a w nocy, przy zmniejszonym zapotrzebowaniu na energie, pobierać ją z sieci poprzez domowe gniazdko. Kolejnym rozwiązaniem będą panele fotowoltaiczne połączone z magazynami energii ulokowane przy autostradach i drogach szybkiego ruchu, gdzie w sieci brakuje mocy wystarczającej do zasilania szybkich ładowarek.

Czytaj więcej

W Polsce jest zarejestrowanych ponad 40 tysięcy aut zelektryfikowanych

Na razie jednak problem z zapotrzebowaniem na prąd wymaga pilnego rozwiązania. W Polsce Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przeznacza miliard złotych na na dofinansowanie realizowanych przez operatorów systemu dystrybucyjnego inwestycji w rozbudowę infrastruktury elektroenergetycznej. Mają ułatwić rozwój sieci stacji ładowania samochodów elektrycznych, także wspieranych finansowo przez państwo. Obecnie w Polsce funkcjonuje około 1700 stacji, z których nieco ponad 30 procent to punkty ładowania prądem stałym, a niemal 70 procent wolne ładowarki prądu przemiennego o mocy mniejszej lub równej 22 kW. Dofinansowanie obejmie budowę nowych lub rozbudowę i modernizację istniejących stacji transformatorowo-rozdzielczych na wszystkich dowolnych poziomach napięcia. Ponadto rozbudowę i modernizację pól rozdzielni lub poprawę systemu nadzoru i sterowania stacji transformatorowo-rozdzielczych, budowę i przebudowę linii elektroenergetycznych, zwiększanie automatyzacji sieci, rozwój systemów pomiarowych, systemów komunikacji i systemów IT. Ocenia się, że wsparcie obejmie inwestycje w ok. 4 tysiące kilometrów napowietrznych i podziemnych linii elektroenergetycznych oraz stworzenie około 800 stacji transformatorowo-rozdzielczych.