„Zobacz, jakie ma światła…”, „Patrz na ten przód…”, albo zwykłe „Wow…” to typowe reakcje na widok małego MT-eka, które słyszałem stojąc na światłach albo zatrzymując się na postoju. Strona wizualna tej maszyny jest bowiem tak unikatowa, że trudno przejść obok niej obojętnie. I właśnie od wyglądu chciałbym zacząć, a konkretnie od frontu. Najbardziej bowiem oko przyciąga przednie oświetlenie. Podwójne, skośno ustawione światła pozycyjne wyglądają, jak kocie oczy. Pod nimi jest ledowy reflektor, który ma kształt kuli wpisanej w sześcian. Całość prezentuje się, jak maska predatora. Wygląda intrygująco i agresywnie zarazem.
Yamaha MT-125.
W warstwie wizualnej MT125 wyróżnia się także malowaniem. Testowałem motocykl w wersji kolorystycznej Ice Fluo, czyli połączenie fluorescencyjnego pomarańczu z szarością. Nie każdemu może się podobać, ale niemal każdego uwagę na chwilę ukradnie. Do tego wszystkiego motocykl sprawia wrażenie większego niż jest w rzeczywistości. Zdarzyło mi się nawet, że ktoś pomylił go z MT-09 (dopóki nie podszedł bliżej). Tej wizualnej masywności nadaje małemu MT-kowi kilka elementów. Po pierwsze dość szeroki bak. Po drugie szeroka kierownica. Po trzecie sportowa rama Deltabox. Po czwarte odwrócony przedni widele z lagą o średnicy 41 mm. I po piąte duży, jak na te klasę tylny kapeć w rozmiarze 140. Podsumowując temat wyglądu – nowy MT-125 to swoisty złodziej spojrzeń.
Elastyczny piec
Za unikatowym wyglądem idzie też nietuzinkowe serce. Silnik tego motocykla został pożyczony w całości z YZF-R125. Piec ten jest wyposażony w układ zmiennych faz rozrządu (VVA), co sprawia, że 15 KM mocy i 11,5 Nm momentu obrotowego zostały tutaj wykorzystane do granic optymalności. W efekcie i w dolnym i w górnym zakresie obrotów znajdziemy zapas mocy, dzięki czemu silnik pracuje elastycznie, jest żwawy od startu do mniej więcej 80-90 km/h. Szeościobiegowa skrzynia pracuje płynnie, a zmianę przełożenia ułatwia miękkie sprzęgło ze wspomaganiem A&S. Na mieście jednostka ta sprawuje się bardzo dobrze. Podczas wolnych manewrów, nawet przy wyższych biegach, nie grozi nam przygasanie silnika. Przyspieszenie do 50 km/h jest zaś na tyle dobre, że można śmiało przeciskać się w korku pod same światła. Moim zdaniem dla początkujących motocyklistów ta jednostka napędowa jest po prostu bardzo przyjazna. Z jednej strony zapewni dynamiczną, miejską jazdę, a z drugiej wybaczy wiele błędów.